17 stycznia 2016

Ona też czuje! - Jak powstała Theta?

[Opowiadanie jest prequelem poprzedniej luźnej historii [LINK]

     Na samo wspomnienie o tym świecie czuję wstręt. Pół życia, jak go opuściłam, starałam się omijać układ z daleka. Chciałam zapomnieć, a ta planeta sprawiała, że przeszłość powracała.
     Sinelowi bardzo zależało na tym locie. Mogliśmy zarobić dużo pieniędzy i to legalnie, co zdarzało się nie często, ale nic dziwnego jeśli przewozisz materiały łatwopalne. Jak wszystko dobrze pójdzie do następnego portu zawitamy najwcześniej za miesiąc. W końcu spędzilibyśmy więcej czasu razem.
     Nie chodziło mi jedynie o kiepskie wspomnienia. Bałam się, że wojsko rozpozna sygnaturę Netter. Gdyby tak się stało... wróciłybyśmy do punktu wyjścia, punktu do którego nie zamierzałam nigdy więcej wracać.
     Zastanawiałam się jak to powiedzieć Sinelowi. Nie jestem pewna czy mogę mu zaufać w tym zakresie. Czy jeśliby się dowiedział, zostawiłby nas?


*
     Zawitaliśmy do doku. Netter widocznie też czuła niepokój po wylądowaniu. Z resztą jest zbyt mądra i wie gdzie właśnie się znajduje. Na planecie, na której obie się narodziłyśmy. 
     Sinel zszedł na ląd, aby zająć się bezpiecznym rozładunkiem towaru. Jedyne co nam pozostało to czekać oraz mieć nadzieję, że nikt nie zwróci na nas uwagi. Nasz towarzysz nadal był pozbawiony świadomości realnego zagrożenia z przebywania tutaj. Po prostu... trochę tego wszystkiego za dużo.
     Tak sobie mijały minuty za minutami, z czego każda wydawała się wiecznością. W końcu Sinel wrócił na pokład. Pozostało tylko poczekać, aż pieniądze wpłyną na konto i będziemy mogli się stąd wynieść. 
     - Ale co z zapasami? - zapytał, kiedy zauważył jak bardzo mi się śpieszy. - Przydałoby się kupić trochę świeżego jedzenia zanim wyruszymy. 
     - Nie zostanę tutaj dłużej!
     - O co ci...
     Szczęściem w nieszczęściu przeszkodził nam sygnał oznajmiający, że ktoś znajdował się za wejściem i oczekiwał na wyjście kogoś z załogi. Sinel spojrzał na panel komputera - przelew jeszcze nie przyszedł. Pewnie chłopak spodziewał się, że jego zleceniodawca wyjaśni tą sytuację, więc prawie pobiegł do śluzy, podczas gdy ja zostałam w mesie. 
     Netter uważała, iż powinnam zaufać Sinelowi. Tyle dla nas zrobił... był nam  niemal jak rodzina. W takich chwilach połączenie na VI poziomie biotechnologicznym bywa denerwujące, gdyż powoduje to zespolenie wspomnień, ale zawsze mogło być gorzej. Słyszałam o pilotach poziomu VIII, którzy tworzyli jeden byt umysłowy ze statkiem. Niektórzy posuną się do wszystkiego, byleby jak najbardziej nas zniewolić. Kilka razy nawet natknęłam się w wirtualnych księgarniach na poradniki typu "Jak okiełznać zbuntowanego pilota?" - ciekawe, czy ktokolwiek kto sięgnął po taką książkę próbował sztuczki z "byciem miłym" albo z "okazywaniem szacunku"?
     Naszą kłótnię myślową przerwało wejście do mesy dwóch osób: Sinela oraz tęgiego mężczyzny w kombinezonie sugerującym, że jest pracownikiem doków. Uważnie rozglądał się on po pomieszczeniu, zupełnie jakby czegoś szukał. 
     - Kto to jest i co on tu robi?! - zapytałam ostrym tonem, dając obcemu do zrozumienia, że nie jest tu mile widziany.
     - Araiw? - Powiedział z niedowierzaniem mężczyzna.
     Miałam wrażenie, iż zaraz stanie mi serce, chociaż biologicznie nienaturalnie przyśpieszyło. Zanim otrząsnęłam się z szoku doker przemówił przejęty:
     - Musisz stąd uciekać! Natychmiast! Ten statek został zidentyfikowany jako własność wojsk Unii Planetarnej.
     To załatwiło mój problem z zatajeniem prawdy przed Sinelem. Nawet on musiał sobie zdawać sprawę z zagrożenia.
     Wystraszona Netter sekundę później odpaliła silniki gotowała się do startu. W tej chwili pieniądze przestały się liczyć, musieliśmy jak najszybciej opuścić teren Unii. Bałam się, że pod wpływem chwili moja przyjaciółka weźmie sprawy we własne ręce, co jest możliwe tylko w sytuacji, gdy statek ma jakiś swój cel, bez niego równie dobrze może dryfować w próżni, dla niej nie ma różnicy, to pilot ma za zadanie dać cel statkowi. Teraz miała cel - lot jak najdalej stąd. Na szczęście udało mi się uspokoić Netter, przynajmniej na chwilę.
     Mężczyzna, który nas ostrzegł, słysząc dźwięk rozruchu silnika pobiegł do wyjścia, a ja ruszyłam za nim. Musiałam się dowiedzieć skąd zna moje imię z czasów przed połączeniem. Kazałam Netter zamknąć śluzę, w innym przypadku nie złapałabym go i żyłabym z pytaniem:
     - Kim jesteś?
     - Fured.
     Wiedziałam już co chciałam wiedzieć. Nie mając czasu do stracenia Netter otworzyła wyjście i szybko je zamknęła, po czym za moim przyzwoleniem wzbiła się w powietrze.

*
     Mieliśmy szczęście, że na orbicie nie stacjonowało zbyt dużo jednostek Unii, w przeciwnym razie moglibyśmy mieć spory problem. Udało nam się wydostać, ale nie mam pojęcia co dalej... odkąd opuściliśmy system Sinel nie odezwał się do mnie ani słowem. W sumie miał do tego prawo, narażałam jego życie dla własnej wolności. Kto przy zdrowych zmysłach lata statkiem wojskowym, wiedząc że odkrycie tego faktu grozi śmiercią! Sąd uznałby, iż Sinel ukradł statek, co jest jedną z największych zbrodni we wszechświecie, a moje zdanie nie będzie nic znaczyło. Z resztą nie pierwszy raz. 
     Fured... miło było go zobaczyć, chociaż żałuję, że nie mogliśmy porozmawiać dłużej. Jego w sumie najlepiej wspominam z całego mojego rodzeństwa, a było nas sporo... chyba ósemka, jeśli dobrze pamiętam. Ciekawe ile czasu musiało minąć zanim ktokolwiek zauważył, że mnie nie ma? Co sobie pomyśleli? Mówiono mi, iż rodzice mnie im oddali, ale z czasem nabyłam więcej wiedzy na temat praw na planetach Unii. Miałam wtedy niecałe dziesięć lat, więc reprezentant wojsk oraz moi rodzice powinni przeprowadzić ze mną rozmowę i to ja potem powinnam podjąć decyzję czy chcę tego czy nie. Zgaduję, że w papierach coś takiego się odbyło. Wojsko w tamtym czasie desperacko werbowało pilotów, a tych ze zgodnością wyższą niż 50% było niewielu, a im większa zgodność osobowości statku i pilota, tym lepiej działa. W moim przypadku posunięto się właściwie do porwania. 
     Tego dnia nigdy nie zapomnę. A zaczęło się od pójścia do stoczni, gdzie pracował mój tata. Miałam mu zanieść obiad, gdyż musiał on pracować kilka zmian, żeby móc nam wszystkim zapewnić dach nad głową. Nie było mi dane wrócić już do domu. Wychodząc z budynku podeszła do mnie para wojskowych mówiąc mi, że "byłam bardzo niegrzeczną dziewczynką i muszę iść z nimi". Wystraszyłam się, ale poszłam. Zaprowadzili mnie z powrotem do stoczni, lecz do części administracyjnej, gdzie nigdy nie byłam. Weszliśmy do sporego gabinetu. Za biurkiem siedział jakiś stary wojskowy. Bardzo się bałam, że moja mama się dowie o.... właściwie to nic nie zrobiłam. To był tylko pretekst, ale i tak zamartwiałam się na śmierć. Para, która mnie przyprowadziła w milczeniu podała staremu mężczyźnie dysk, on popatrzył na niego chwilę, po czym skinął głową, a ja zobaczyłam ciemność.
     Obudziłam się kiedy było już po wszystkim. 
     Czułam się bardzo dziwnie. Miałam wrażenie posiadania drugiego ciała. Leżałam na łóżku w pokoju dla pilota. Ciężko mi było utrzymać równowagę, byłam skołowana. Po chwili do pomieszczenia wszedł dumnym krokiem porucznik Teenr oznajmiając, że zostałam wcielona o armii i służę teraz jemu. Wygłosił przemowę z której właściwie tylko tyle wtedy zrozumiałam, a ja pod wpływem emocji nawet nie wiedząc jak wzbiłam statek w górę prawie go niszcząc, gdyż dok był zamknięty. 
     Ten incydent sprawił, że boleśnie przekonałam się jaką osobą jest porucznik. I to nie był jedyny raz. Dla niego nigdy nie byłam dzieckiem, ani nawet osobą. Mogłam być ewentualnie maszyną, częścią "wyposażenia" statku. Jedynie dzięki litości pewnego młodego oficera dowiedziałam się co tak naprawdę się stało. Dlaczego moje ucieczki były bezcelowe? Skąd ta dziwna płytka na moim karku? Czemu słyszę głos, którego nikt inny nie słyszy? 
     Pięć lat jakie spędziłam w ich towarzystwie było najgorszym okresem mojego życia. Nigdy nie myślałam, że za ratunek będę dziękować bandzie piratów, która zwabiła sygnałem S.O.S załogę, a następnie wyrżnęła w pień. Szkoda mi jedynie było Karana - tego oficera, może nie był moim przyjacielem, ale on jako jedyny mnie zauważał. Niestety zginął tego dnia. 
     - Taka to była moja historia - powiedziałam na zakończenie. - Piraci odcięli wszystkie blokady założone Netter, zamalowali symbole Unii i zmienili sygnał z emitera oraz usunęli mi - odsłoniłam brzuch pokazując mu sporą bliznę. - chip namierzający. Dzięki temu uznano, że oddział Theta-416 został zniszczony. Przez cały ten czas nikt nie zwrócił się do mnie po imieniu. Istniałam tylko jako "pilot", nawet Karan, go nie używał, ale chyba po prostu nie znał mojego imienia. Kiedy watażka zapytał się jak ma się do mnie zwracać z rozpędu powiedziałam "Theta" i tak już zostało. Z resztą tak jest bezpieczniej. 
     Jeśli po tym wyznaniu Sinel będzie chciał odejść, nie będę go próbowała zatrzymać.

I jak wam się podoba? Gorsze od pierwszej części? Lepsze? Na tym samym poziomie? Co sądzicie o historii Netter i Thety? Jak oceniacie bohaterów?
Piszcie w komentarzach. 
Jeśli blog się podoba zaobserwuj, by być na bieżąco. Zapraszam też na funpage bloga. A jeśli podobał ci się tylko ten post lub inny pojedynczy pokaż mi to dając +1.
Pozdro
~Noyn

6 komentarzy:

  1. Myślę, że to opowiadanie jest trochę lepsze od poprzedniego, ale nie mówię że poprzednie było kiepskie ;) http://thesandie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że to szczera opinia, a nie odpowiedź na pytanie, typu wypowiem się chociaż nie przeczytałam :)
      Pozdro.

      Usuń
  2. W tej części jest trochę więcej akcji. Smutna historia, ale ciekawa.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim zdaniem lepsze od poprzedniego :) Pozdrawiam ;)

    opewnejnastolatce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zerknij na moją odpowiedź do Sandry :)
      Pozdro.
      PS: Takie komentarze nie za bardzo pomagają się rozwinąć początkującym.

      Usuń