3 września 2016

Misja Połączenie - Dowody

W poprzednich odcinkach...
Drużynie Destiny polecono zbadać sprawę ataków hakerskich na sieci dyplomatyczne, które są powodem chaosu i konfliktów w galaktyce. Bohaterowie po wielu przygodach, w końcu natrafiają na trop, który doprowadza go do mężczyzny o imieniu John Titor - legendarnego podróżnika w czasie.  Pokazuje on drużynie, jaki los spotka Ziemię za 150 lat...

Dzienniki Michaela

Stacja Tempus dnia 7.11.2185 r. 15:38 czasu orbitalnego Ziemi.

     - Skąd mamy wiedzieć, że to naprawdę przyszłość? - zapytała Anna.
     Pytanie za sto punktów. Obraz, który widzieliśmy, był... można by powiedzieć straszny, okropny, przerażający, lecz te wszystkie słowa są za małe. Oglądać zagładę rodzinnej planety z tak bliska, słyszeć w głowie krzyki umierających ludzi. Federacja, gdyby chciała, zniszczyłaby Ziemię szybko, ale zrobiła to powoli, pocisk za pociskiem niszczyła wszystko, co stworzyła ludzka rasa przez tysiąclecia. Gdybym był wierzący, zacząłbym się modlić do jakiegokolwiek boga, aby tamten widok nigdy się nie ziścił. Niestety nie wiem, do jakiego boga się modlić ani jak to zrobić.
     - Jesteście strasznie sceptyczni. Właśnie przenieśliście się w czasie, a na was nie zrobiło to żadnego wrażenia. - Odpowiedział John.
     - Widzieliśmy tylko kilka scen, które równie dobre mogły pochodzić z jakiegoś filmu. - Mówiła z uporem Anna. Chyba próbowała wyprowadzić naszego podróżnika w czasie z równowagi.
     - Może spróbujmy inaczej? - Powiedział, wciąż spokojnym tonem. - 19 grudnia 2172 rok, Mirker.
     Pudło znów się zamknęło, tym razem przenosząc nas w przeszłość. Wciąż jednak nie wiedziałem, jak miałoby nam to cokolwiek udowodnić. Nie wiedziałem nawet gdzie "lecimy".
     Po chwili znaleźliśmy się w... sklepie?
      " - Poczekaj tutaj spokojnie, zaraz wrócę dobrze? - Powiedział mężczyzna do małego łysego chłopczyka, który mógł mieć nie więcej niż 6 lat.
     Opiekun oddalił się zaledwie kilka metrów. Wszedł do działu z materiałami wybuchowymi, gdzie lepiej nie wchodzić z dzieckiem. Mężczyzna, tak czy siak, zachował się bardzo nieodpowiedzialnie, zostawiając dziecko samo.
     Chłopczyk ze szklankami w oczach obserwował jak jego opiekun wchodzi do działu, oddzielonego przeźroczystą ścianką, wcześniej pokazując maszynie stosowne upoważnienie do zakupu materiałów niebezpiecznych, a potem przegląda półki, widocznie poszukując jakiejś konkretnej substancji. Chłopczyk otarł jednak oczka i oddalił się od wyznaczonego miejsca. Poszedł do działu elektronicznego, gdzie zaczął bawić się różnego rodzaju kablami, jakby były zwyczajnymi zabawkami dla dzieci. Krzątał się, biegał z uśmiechem po kolejne materiały do swojej dziwnej budowli. Widocznie dobrze się bawił.
     Dziecko chyba znalazło ostatni element. Zadowolony z siebie spojrzał na swoje dzieło, ale jego uśmiech zniknął, gdy pojawił się pracownik obsługi. Wtedy przestraszony chciał uciec, kiedy niechcący przyciska łokciem pewien przycisk w swojej konstrukcji i..."
     - Wystarczy. - Przerywa Ros. Maszyna wydaje się jakby rozumieć jego polecenie, niecałą sekundę później znów zamykając nas w pudle.
     - Co to było? - Zapytała Grom.
     - Mój wypadek. Ten, w którym straciłem rękę. Dokładnie tak to się stało. - Odpowiedział nieco drżącym głosem.
     Wiedziałem, że Ros miał w dzieciństwie potworny wypadek, przez który musi nosić protezę, ale jest ona tak niezauważalna, że często zapominam o jej istnieniu.
     " - Wszystkiego najlepszego Mała! - Wykrzyknęła czwórka osób.
     W małych rozmiarów mesie przyjęcie urodzinowe "Małej", która była zgrabną dziewczynką kończącą właśnie 12 lat, co wynikało z napisu na torcie. Towarzyszyła jej czwórka przyjaciół.
     - Proszę. To prezent od nas wszystkich. Najlepsze cudo w znanych galaktykach. - Powiedział widocznie podekscytowany czerwonowłosy chłopak.
     Dziewczyna niemal wyrwała sporych rozmiarów paczkę z rąk chłopaka, który prawdopodobnie połamałby się, gdyby trzymał ją jeszcze kilka minut dłużej. Mała jednak nie miała z tym takich problemów. Wydawało się, jakby mogła podrzucać swoim widocznie ciężkim prezentem. Natychmiast przedarła się przez papier do pakowania i zobaczyła:
     - To N7 Czarna Wdowa z modyfikacjami. Potężny celownik optyczny do 6 km widoczności, możliwość aż trzech strzałów, zanim się przegrzeje. Jednak waży aż 15 kilo, a odrzut daje kopa. - Powiedział inny chłopak o delikatnie azjatyckich rysach.
     - Wow! Super! - Zachwycała się dziewczynka.
     - Widocznie to nie jest problem. - Powiedział do Azjaty jakby przez żart czerwonowłosy."
     N7 Czarna Wdowa, model bardzo stary, ale jakże kochany przez naszą Annę. To musiała być scena z jej życia i jej stara drużyna. Obie sceny wyglądały bardzo realistycznie. John nie mógł przecież wiedzieć, jak wyglądał wypadek Rosa albo jak Anna dostała swój ukochany karabin, prawda?
     - Jak to jest, że ci tam nas nie widzą? - Zapytała wciąż sceptycznie Anna.
      Faktycznie ciekawe pytanie.
     - Wehikuł można ustawić tak, aby tworzył niewidzialną dla nich zasłonę, przez którą nic nie widać i nie słychać. Ludzie mogą przez nią nawet przechodzić i niewiele poczują. To tryb, z którego często korzystam. - Wyjaśnił John. - Muszę przekonywać resztę czy już wystarczy?
     Ros i Anna wyglądali na przekonanych, a w końcu miałem nauczyć się ufać drużynie, więc jeśli oboje sądzą, że jego wersja jest prawdziwa, to i ja tak uważam. No i nie bardzo ciałem cofać się do dzieciństwa, po prostu nie było najciekawsze.
     - Jeśli przeniesiesz mnie tam, gdzie powiem, uwierzę. Do miejsca, gdzie nigdy nie mogłeś być, gdzie nie sięga technologia. - Grom chyba podzielała moje obawy. W sklepie i na stacji na pewno były kamery. Równie dobrze mogliśmy widzieć zarejestrowany obraz w 4D.
     - Powiedz po prostu maszynie, gdzie chcesz się udać. - powiedział John, już chyba zmęczony naszą podejrzliwością.
     - 6 września 2185 roku, Zowe.
     " - Coś ty mi zrobiła!? Zginiesz za to! - Krzyczał po okreniańsku Niral stojąc naprzeciw siostry, po czym ruszył na nią. Walka była krótka, widocznie zdekoncentrowana dziewczyna starała się parować ciosy brata, lecz ten był szybszy i decyduje się na potężny zamach, który przy odpowiedniej sile może nawet przekroić człowieka na pół. Grom w ostatniej chwili odskakuje, jednak nie zdążyła obronić się przed całym atakiem. Brat zranił ją poważnie w bok."
     - W porządku. Wierzę ci. - Przyznała w końcu Grom.
     John widocznie odetchnął z ulgą.
     - Na reszcie mamy to za sobą, a teraz pokarzę i powiem wam coś jeszcze. Każdemu z osobna i bez względu na wszystko, musicie zachować to dla siebie. Nawet w waszym gronie, nie możecie rozmawiać o tym, co zobaczycie, ani o tym, co się zdarzyło do tej pory. Potem pozostaje nam mieć nadzieję, że przyszłość, jaką widzieliście, nigdy nie nastąpi.


Hejka!
Mam w tej chwili na zegarku 22:21 więc na pewno zdążę przed 00:00 :) Na reszcie wracam do rytmu, ale w sumie zaczęłam też o wiele wcześniej niż ostatnio.

Co pokarze każdemu z bohaterów John? Czy uda im się uchronić Ziemię przed zniszczeniem? Jak wytłumaczą się z tego wszystkiego Straży?
Piszcie w komentarzach. Jeśli blog się podoba, zaobserwuj, by być na bieżąco. A jeśli podobał ci się tylko ten post lub inny pojedynczy pokaż mi to, dając +1. Zapraszam także na funpage bloga oraz twittera :)


Pozdro.
~Noyn
Może spodoba Ci się również: 
- #Na spontanie: Czy warto sugerować się recenzjami?
- Kiedy byłam uzależniona... moja historia z grami komputerowymi.

2 komentarze:

  1. Może do ocalenia Ziemi potrzebny będzie taki efekt motyla? Albo seria jakichś większych zmian, które dotyczą każdego członka drużyny? Wyczuwam liczne zwroty akcji ^^
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama jestem ciekawa jak to wydarzenie wpłynie na życie bohaterów. Czy wystarczy jakaś mała zmiana wydawałoby się nieistotna, czy może coś większego? Pewne jest tylko to, że drużyna zrobi wszystko aby ocalić Ziemię i zmienić przyszłość jaka ma nadejść :)
      Pozdro.

      Usuń