24 kwietnia 2016

"Możesz kupić moje ciało, ale nie kupisz mojej lojalności" - Historia rodu Ty'n

Dzienniki Noyn

Zapis tekstowy nagrania z dnia 17.02.2174r. 16:52 czasu orbitalnego Zowe.
[11 lat przed wydarzeniami z opowiadania]

Noyn[lat 10]: Skoro on nie jest moim krewnym, to dlaczego mam się do niego zwracać "wuju"?
Werisa: To bardzo stara historia. Sięgająca około osiem tysięcy lat wstecz.
Noyn: Aż tak stara?
Werisa: Oj tak. Historia twojej rodziny jest nawet często opisywana w zbiorach opowieści, niekiedy ubogacana przez wybujałą wyobraźnie co po niektórych twórców. Jednak są realne dowody na jej prawdziwość.
Noyn: Opowiesz mi ją?
Werisa:
     Dawno, dawno temu, na równinach Etemartu, niedaleko dzisiejszej metropolii Rofet było sobie niewielkie miasteczko. Mieszkało w nim ledwie ponad dwa tysiące osób. Jego opiekunem, dzisiaj powiedzielibyśmy, że posiadał miano generała lub zarządcy, był Arterial Ty'n uważany za Pierwszego Ojca rodziny Ty'nów, chociaż nie były to czasy pierwszych Okrenian, więc Arterial miał z pewnością swojego ojca, a ten ojciec miał ojca.
     Miasteczko nazywało się Jeken. W samym jego centrum wznosiła się ogromna willa, którą zamieszkiwał Arterial oraz jego rodzina. W okół tej willi stało wiele mniejszych domów, a całe miejsce, jako że równiny na Il'ii są małe i ciężko nie graniczyć z wielką wszechobecną dżunglą, ogradzał wysoki drewniany mur. Chociaż nie odstraszał on drapieżników, to był najlepszą linią obrony, z niego także można było wcześniej ostrzegać o atakach. Wtedy każdy kto nie miał dość siły do walki, na przykład dzieci, kryły się w willi Arteriala, która była zrobiona z mocniejszego budulca niż pozostałe domy, bowiem została zbudowana na podwalinach konstrukcji Twórców. Natomiast każdy, kto czuł się w obowiązku chronić swój dom, wychodził walczyć z bestiami, czyhającymi tylko, aby zniszczyć wszystko co stworzyli przez ostatnich trzysta lat.
     Sam Arterial podczas takich ataków zawsze stawał do boju, razem z dwójką swoich bliźniaczych synów Hemenem i Lusanem. Jednak pewnego dnia właśnie w czasie, gdy cała trójka Ty'nów ruszyła chronić swój dom Arterial odszedł z tego świata.
     Hemen oraz Lusan kontynuowali dziedzictwo swojego ojca. Nie było jeszcze wtedy ogólnych praw dotyczących kwestii dziedziczenia nazwisk i innych tytułów. Mimo to przez wiele lat bracia opiekowali się miastem wspólnie, starając się, aby pod ich przywództwem mieszkańcom żyło się równie dobrze co wtedy, gdy żył ich ojciec. I faktycznie udawało im się to.
     Pewnego dnia jednak do miasteczka przybyła młoda kobieta, przed którą obrońcy muru otworzyli bramy. Nie wyróżniała się urodą, chociaż w chwili przekroczenia bram, wyglądała bardzo nędznie. Od bardzo dawna nie pojawił się tam żaden nowo przybyły, więc bracia chętnie przyjęli ją pod swój dach. Pozwolili by wypoczęła po widocznie długiej wędrówce, umyła się, dali jej nawet nową odzież do przebrania.
     Gdy dziewczyna tak wspaniale ugoszczona została zaproszona na kolację z Hemenem i Lusanem opowiedziała im jak tu trafiła. Dener - bo tak miała na imię - zgubiła się podczas swojego pierwszego polowania wiele dni temu. Tułała się po dżungli, aż w końcu ujrzała mury miasta przez gąszcz zarośli. Oznaczało to, że całkiem niedaleko znajduje się inne miasto, chociaż ta informacja zeszła na dalszy plan. Dener była bowiem niezwykle inteligentna. Podczas kolacji, gdy już kwestia jej pochodzenia została wyjaśniona, mówiła dużo o sztuce i literaturze, chociaż ta istniała wtedy szczątkowo z powodu dużego podziału społeczeństwa. Przyglądając się obrazom wiszącym na ścianach w jadalni, podobno potrafiła odczytać przekazy i symbole znane jedynie członkom rodziny. Opowiedziała bardzo kwiecistym językiem starą legendę, którą obaj bracia znali bardzo dobrze, jednak jak jeden z nich napisał w pamiętniku "w jej ustach nawet najokrutniejsze sceny, brzmiały pięknie i szlachetnie".
      Nie trudno się było domyślić, że oboje byli zafascynowani przybyłą dziewczyną. Spędzali w jej towarzystwie każdą możliwą chwilę. Dener również spodobało się życie w miasteczku. Napisała więc list do swojej rodziny, a bracie posłali jednego z najwytrwalszych niewolników jakich mieli.
Noyn: Niewolników?
Werisa: Niestety w historii Okrenian, również istniał ten haniebny precedens i to przez długi czas. Niewolnikami były zazwyczaj osoby, które zostały pojmane w czasie jakiejś bitwy. Ci konkretni z tej opowieści byli potomkami pierwotnych mieszkańców równiny. Przybył tam któregoś dnia pradziad Arteriala. Razem ze swoimi wojownikami udał się w podróż chcąc sławić imię Heter. Nie wszyscy wtedy o niej słyszeli i trwali w herezji. Święte wojny zawsze niosły nieszczęścia. Jednak niewolnikom nie było tak źle jak to w niektórych okresach ludzkiej historii. Ale wracając do opowieści:
     Tak oto dziewczyna pozostawała w willi braci, szerząc kulturę w mieście.
     Dwa lata później, podczas kolacji, którą od tamtej pory zawsze jadali we trójkę Hemen oświadczył się Dener, jednak ona odmówiła, a zapytana o powód odmowy odpowiedziała:
     - Przyrzekłam wiązać przyszłość z innym.
     Hemen był zawiedziony, naprawdę pokochał Dener "jej delikatny, miękki głos, godny bogini, jej słoneczne oczy, które podarowała jej Alkowa", ale z pokorą przyjął odpowiedź.
      Od tamtej pory Hemen nie pojawił się już na wspólnej kolacji. Rzadko również opuszczał swoje komnaty. Nikt go w tym czasie nie odwiedził. Był przy nim tylko jeden niewolnik, który był powiernikiem tajemnic swojego pana.
     Któregoś dnia z kolei przyszedł do niego Lusan, próbujący pomóc bratu. Nie chciał, aby ten odgrodził się od niego oraz od miasta na zawsze. Hemen posłuchał go i postanowił pogodzić się z odrzuceniem, nie chcąc jednak widywać dziewczyny, zabrał ze sobą kilku najwierniejszych sług, a potem odszedł z willi, do niewielkiego domu, który nakazał wcześniej zbudować.
     Mimo, że nadal był współopiekunem miasteczka przestał się angażować w jego życie tak bardzo jak wcześniej. Czasem Lusan przychodził do niego prosząc o radę, a czasem on sam prosił go o spotkanie, gdy miał coś do powiedzenia, jednak jego stopa nie przekroczyła bram willi.
     Niedługo później pewnej nocy jego powiernik poinformował go, że coś się dzieje w kaplicy, przy której zebrało się pół miasta. Zaniepokojony nieco Hemen wyszedł sprawdzić co się dzieje. Przedarł się przez tłum zebrany wkoło świętego miejsca i zobaczył... Kapłana odprawiającego Rytuał Przywiązania - można powiedzieć odpowiednik zaślubin w ludzkiej kulturze. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że zazwyczaj Rytuał ten jest odprawiany za dnia by każdy mógł wiedzieć o szczęściu pary zakochanych oraz gdyby Hemen nie zobaczył Lusana i Dener.
     - Zdradziłeś mnie! - krzyczał Hemen. - Wiedziałeś ile dla mnie znaczyła!
     Opanowany zazwyczaj Hemen poczuł w sobie żądzę krwi jakiej nie czuł nigdy wcześniej. Rzuciłby się na brata, gdyby kapłan go nie zatrzymał upominając, by nie przelewać krwi w świętym miejscu, jeśli nie jest to ofiara dla bogów.
     Wściekły chłopak powrócił do swojego domu. Zdradził go jego własny brat, okłamał go, wykorzystał jego cierpienie. Nie mógł pozwolić, by nie zapłacił za jego ból. Opowiedziawszy o wszystkim co zobaczył powiernikowi, ten wybrał się na główny plac, gdy Lusan hucznie świętował swoje zaślubiny. Uciszył grajków i przemówił do ludu:
     - Jak wam nie wstyd, bawić się, pokazywać jak cieszycie się ze szczęścia oszusta! Mój pan dawno temu poprosił Dener o rękę, ale ona mu odmówiła, nie mówiąc kim jest osoba, której ma przyrzekać. Dziś się dowiedział. Dowiedział się, że jest to jego własny brat, który nic mu nawet nie mówił o tym, iż cokolwiek do niej czuje. Mój pan przez ostatnich kilka lat codziennie o niej mówi, o tym jak ją kocha, a teraz?!
     Niewolnik nie zdawał sobie sprawy co miało wkrótce nastąpić. Chciał tylko co najwyżej popsuć zabawę ludowi i przy okazji odpowiedzieć im dlaczego tak naprawdę Hemen tak się zachował przy kaplicy. Gdy wrócił do domu zastał swojego pana ostrzącego swój miecz. Wiedział, że może się w ogóle nie zbliżyć do brata, jednak nie obchodziło go to. Jego słudzy próbowali go powstrzymać, nawet siłą, choć nieudolnie, powiernik również. Chłopak wyszedł z domu, a przed sobą zobaczył tłum okrenian. Jeden z nich krzyknął: "Lojalność, sprawiedliwość, siła!" - hasło, które często powtarzał Arterial. W ich duchu również wychowywał synów. Cały ten tłum przyszedł, aby go wesprzeć.
     Po przemowie Lusan razem z Dener zabarykadowali się w willi, którą obstawili wszystkimi strażnikami jakich miał. Wśród tłumu była nawet grupa niewolników służących Lusanowi. Hemen wraz ze swoimi poplecznikami postanowił wejść do willi siłą. Chciał stanąć twarzą w twarz ze zdrajcą.
     Bitwa trwała bardzo długo, zginęło bardzo dużo osób jeszcze zanim udało się wtargnąć na teren willi, ale w końcu Hemenowi się udało. Dokładnie wiedział gdzie szukać Lusana. Pobiegł do komnaty ich rodziców. Tam stanęli naprzeciw siebie, a wszystkiemu przypatrywała się Dener. Zapytana przez Hemena czy kocha jego brata odpowiedziała: kocham. Chłopak na te słowa przeprosił dziewczynę za to co musi zrobić.
     Zanim jednak pojedynek się zaczął z okna cała trójka usłyszała przeraźliwe wycie. Lusan wycofał wszystkich strażników murów do willi, nie było nikogo kto mógłby zaalarmować, że zbliża się atak bestii z dżungli. W tym czasie na ulicach mordują się na wzajem, a niektórzy nawet śpią spokojnie w swoich domach.
     Oboje natychmiast zarzucili chwilowo broń i ewakuowali wszystkich do willi, tylko niektórzy wojownicy zdolni jeszcze do obrony miasta wyszło. Przepędzili oni bestie, jednak w tak niewielkiej liczbie ponieśli wielkie straty. W potyczce brali również udział bracia. Hemen niestety został ciężko ranny i nie mógł stanąć naprzeciw Lusana, który mimo wyczerpania z pewnością wygrałby walkę.
     Lusan jednak nie zwracał uwagi na stan Hemena lekceważąc tym samym drugi dogmat wpajany przez ich ojca. Najpierw złamał zasadę lojalności i to we własnej rodzinie, a teraz chciał odmówić sprawiedliwego pojedynku. Wtedy jednak zebrani w willi, pozostali przy życiu mieszkańcy stanęli murem za Hemenem. Zatrzymali Lusana, unieruchomili go i podali Hemenowi sztylet, aby dokonała się sprawiedliwość. Lecz on odrzucił narzędzie. Kazał wygnać Lusana oraz Dener z miasta. Nakazał im aby nie wracali do miasta. Dał im nawet eskortę by mogli bezpiecznie przejść przez dżunglę do miejsca, z którego pochodziła dziewczyna.
      Hemen dowiedział się wtedy, że to właśnie przemowa jego powiernika otworzyła oczy ludowi, postanowił on, iż w jego mieście niewolnictwo nie będzie uznawane i w ramach podziękowania wszystkim swoim sługom, którzy byli zawsze przy nim dał swoje nazwisko ustanawiając swoimi nowymi braćmi.
     To właśnie z powodu tej historii na całej Il'ii mieszka co najmniej dwieście osób z nazwiskiem Ty'n i mimo, że większość z nich nie ma z tobą więzi krwii to jest to twoja rodzina. Z tej historii wzięło się powitanie członków rodziny. Jedno mówi "Możesz kupić moje ciało" drugie odpowiada "ale nie kupisz mojej lojalności". Ma przypominać tą opowieść oraz morał jaki z niej płynie. Pamętaj, lojalność nie ma ceny, ale nie tylko ona.

Hejka!
No tym razem nie zdążyłam. Zeszło mi dłużej niż zakładałam.
Z ogłoszeń parafialnych: niestety przyszedł czas na kolejną przerwę. Tak jak zwykle postaram się, aby nie było tu zbyt pusto, lecz nic nie obiecuję. Matura się zbliża wielkimi krokami, zostało trochę ponad tydzień, więc pora zajrzeć do książek ;) Jakby komuś było bardzo tęskno za moimi wypocinami to zapraszam na mój drugi blog LINK tam pisze krótsze teksty więc możliwe, że będę miała więcej czasu wstawiać co nieco tam.
Zapraszam też do udziału w ankiecie po lewej stronie. Naprawdę chcę poznać waszą opinię dotyczącą nowej serii na blogu?

Co myślicie o tej historii? Mogę pisać bajki czy raczej się do tego nie nadaję? Fabuła fajna? Ciekawe wyjaśnienie czy nie bardzo?
Piszcie swoje opinie w komentarzach. Jeśli blog się podoba zaobserwuj, by być na bieżąco. A jeśli podobał ci się tylko ten post lub inny pojedynczy pokaż mi to dając +1. Zapraszam także na funpage bloga oraz twittera :)

Pozdro.
~Noyn

2 komentarze:

  1. Ładny ten cytat. Chyba go sobie zapiszę.
    Nadajesz się do pisania baśni (nie czepiam się, ale bajka to utwór wierszowany- wybacz, niektóre cechy przejęłam od mojej polonistki ^^) czy też opowiadań.
    Pozdrawiam i życzę powodzenia na maturze :) Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inspirowałam się trochę cytatem z gry "Możesz zapłacić żołnierzowi żeby strzelał. Możesz mu zapłacić żeby ruszył na wroga i zajął wzgórze. Ale nie możesz mu zapłacić by wierzył"- Admirał Steven Hackett, MassEffect 3. Znaczenie właściwie to samo, ale w krótszych słowach i zaadoptowane do sytuacji. Przytoczony fragment to mowa motywacyjna dla żołnierzy :)

      Tak, tak... Wierszowany, głównymi bohaterami są zazwyczaj zwierzęta będące uosobieniem jakiejś cechy charakteru :)
      Dziękuję! Przyda się każde wsparcie.
      Pozdro.

      Usuń