26 maja 2016

Pseudonaukowy i pseudofilozoficzny absurd do potęgi nieskończonej, czyli recenzja filmu "Lucy"

Hejka!
Jakiś czas temu obiecywałam wam recenzję filmu, który wybitnie mi się nie podobał. Tak więc dotrzymuję słowa. Produkcja może nie jest szczytem koszmarów kinowych, ale dla "konesera" science fiction błaga o pomstę.

LUCY

Reżyseria: Luc Besson
Scenariusz: Luc Besson
Gatunek: Sci-fi, Akcja
Produkcja: Francja
Premiera: 14 sierpnia 2014 (Polska) 24 lipca 2014 (świat)

FABUŁA:
     Tytułowa bohaterka to studentka mieszkająca na Tajwanie. Dziewczyna jest przeciętna pod każdym względem. Pewnego dnia chłopak, którego poznała kilka dni temu zmusza ją do dostarczenia pewnej przesyłki szefowi mafii. Okazuje się, że przesyłka zawiera nowy narkotyk, a pod wpływem przypadku spora jego ilość dostaje się do organizmu Lucy, przez co odblokowuje zamknięte dla przeciętnego człowieka obszary mózgu.

     Fabuła i thrillery strasznie mnie zachęciły, ale już jakoś w 20 minucie seansu zaczęło mi się nudzić, a oglądając film po raz kolejny chwilami miałam ochotę go naprawdę wyłączyć, z obawy, że mój mózg zejdzie do używania tylko 10%. Na tej teorii opiera się cały film, już nawet pomijając kwestię, iż ta została ona obalona dawno temu i jest to właściwie mit, w który wierzą naiwniacy. W końcu na potrzeby wizji artystycznej można ponaginać parę zasad, lecz to w jaką stronę całość poszła później pozostawia wiele do życzenia. W końcu jest jeszcze jedna produkcja opierająca się na tym micie, a mianowicie "Jestem Bogiem" Neila Burgera, ale u niego jakoś to działało i wyszło dość dobrze.

     O głównej bohaterce nie można zbyt wiele powiedzieć. Na początku poznajemy ją jako zwykłą dziewczynę, lubiącą imprezy, wyzywające ubrania, spotykającą się z widocznie podejrzanym typem, ale jej charakter sprzed "przemiany", to co dostaliśmy, to nie jest nawet szkic. Najczęściej widzowie narzekają na zbyt wolno rozwijającą się akcję, tutaj wszystko poszło zbyt szybko.
     Można zauważyć, że Lucy jest płaczliwa, nie potrafi zachować zimnej krwi, a minutę po przyjęciu narkotyku staje się kompletnym przeciwieństwem. Już chwilę potem potrafi ostro przywalić mięśniakowi, bez zawahania zastrzelić kogoś czy grozić bronią. Zmiany w organizmie można zrozumieć, ale tak szybka zmiana charakteru?
     Scarlett Johanson jako aktorce nie mam nic do zarzucenia, bardziej chodzi mi o samą postać.
     Ze sław mamy też Morgana Freemana, który gra profesora zajmującego się neurologią i to on w filmie jest autorem teorii o tym, że człowiek wykorzystuje tylko 10% mózgu. On również jest dobrym aktorem, ale jego postać jest właściwie nie wiadomo do czego potrzebna. Niby miał pomagać zrozumieć Lucy co się z nią dzieje, lecz jaki to ma sens skoro ona już osiągając 20% potrafi zgromadzić spore pokłady wiedzy i z pewnością jest świadoma tego co się dzieje z jej ciałem. Zanim ci bohaterowie się spotykają możemy zobaczyć go w przerywnikach, gdzie wykłada swoją teorię.
     Kolejną postacią, która jest nie potrzebna i sama to przyznaje w jednej ze scen jest francuski policjant (imienia nie zapamiętałam), mimo to miał bardzo fajny akcent :) Policjant partneruje Lucy w momencie, gdy właściwie może ona wszystko, więc nawet nie musi jej pomagać.
     Jak łatwo się domyślić między policjantem, a Lucy dochodzi do wątku ni to romantycznego ni to takiego byle jakiego, bo miłość to to raczej nie jest.

     Czymś co strasznie mnie irytowało była kiepska muzyka, chociaż może nie tyle kiepska, co nie dostosowana do sytuacji, przynajmniej w moim odczuciu. Nie buduje napięcia, nie oddziałuje na emocje...
     W normalnym filmie zazwyczaj dobrze wkomponowanej muzyki albo się nie zauważa albo jest tak wybitna, że się w niej zakochujesz jak ja np. w muzyce ze Strażników Galaktyki i Gwiezdnych Wojen, albo jest tak lipna, że drażni uszy, kłuci się z tym co się dzieje na ekranie. I właśnie tu mamy do czynienia z przypadkiem nr.3.

     Film stara się też wręcz na siłę wpleść jakieś pseudofilozoficzne rozważania na temat sensu ludzkiego życia, wysuwając tezę, że jest nim przekazywanie informacji/wiedzy dalej, jednocześnie pokazując na Lucy, iż im mądrzejsi się stajemy, tym mniej w nas z człowieka.

     Jedyne co może nas trzymać do końca seansu to ciekawość co się stanie, gdy to całe wielkie odliczanie dojdzie do 100%, nie wiem jak was, ale mnie ono strasznie zawiodło. Jeśli miałabym wybrać, które zakończenie jest lepsze Lucy czy Mass Effect 3, wybrałabym zdecydowanie to drugie. Dla nie obeznanych Mass Effect 3 to gra, gdzie zakończenie zostało okrzyknięte jako koszmarne.

OCENA:
Fabuła: 3/10
Bohaterowie: 2/10
Przesłanie/nauka: 3/10
Gra aktorska: 8/10
- KRYTERIA DODATKOWE:
Muzyka: 2/10
Wiarygodność zdarzeń 2/10
Klimat: 1/10
OCENA KOŃCOWA: 3/10



 PODSUMOWANIE:
     Lucy nie poleciłabym nawet jako tępej rozrywki na weekend. Akcja marna, bohaterowie kiepsko napisani, przekaz właściwie żaden, a zakończenie... nie ma słowa żeby powiedzieć jak moim zdaniem było głupie. Ocena i tak wyszła zawyżona, dzięki dobrej grze aktorskiej, fajnemu akcentowi policjanta, a co do męskiej części widowni, wy możecie sobie popatrzeć na piękną Scarlett - to chyba jedyne rzeczy na plus tego filmu.

Wyobrażacie sobie, że to moja 10 recenzja? Wow! Nie sądziłam, że aż tyle ich opublikuję, a seria recenzji cieszy się dużą popularnością.

Ostatnie dwa filmy do recenzji wybrałam ja, więc teraz wasza kolej, zgodnie z tradycją. Jeśli chcecie abym zrecenzowała jakiś film napiszcie mi o tym w komentarzu, jak uzbiera się wystarczająco dużo propozycji zrobię ankietę, abyście mogli wybrać jeden z waszych typów.

Zapraszam serdecznie na mojego drugiego bloga LINK

Widzieliście ten film? Jak go oceniacie? Co sądzicie o tej recenzji? Podoba się wam negatywna opinia w moim wykonaniu?
Piszcie w komentarzach. Jeśli blog się podoba zaobserwuj, by być na bieżąco. A jeśli podobał ci się tylko ten post lub inny pojedynczy pokaż mi to dając +1.

Pozdro.
~Noyn
Źródła (obrazki):
http://1.fwcdn.pl/po/77/12/687712/7625182.3.jpg
http://static.comicvine.com/uploads/original/11115/111153770/3989677-8207871263-Scarl.jpg

Może spodoba ci się również:
- Boimy się tego co nieznane, czyli recenzja X-men (2000)
- Chłopiec, który przeżył... w próżni?!

15 komentarzy:

  1. Cóż, czasami tak jest, że zdarzy się film na pozór dobry, a tym czasem jest to mniej niż zero... xD Samego filmu nie oglądałam, ale miałam kilka podobnych sytuacji z seansami, że film, który wydawał mi się ciekawy i warty obejrzenia, okazał się klapą.
    Co do mojej propozycji zrecenzowania filmu, możesz napisać coś o ,,Małym wielkim wojowniku" (z 2010) - jest to hongkońska produkcja (gra tam Jackie Chan ^.^)
    Film jest dostępny z lektorem na cda.pl - nie potrzebna jest rejestracja, aby obejrzeć :) i to jest najfajniejsze w tej stronie. Jako ciekawostkę Ci powiem, że do tego filmu Jackie nagrał (i zaśpiewał) swoją własną piosenkę (tytuł angielski to ,,Canola Flower", chiński (mandaryński) - ,,You Cai Hua").

    Pozdrawiam ciepło :* :* i zapraszam do siebie w wolnej chwileczce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio widziałam taki głupi film co po thrillerze miał być komedią, a było to wielkie nie wiadomo co, ale nie wyobrażam sobie go obejrzeć jeszcze raz, chyba że czytelnicy będą tego na prawdę chcieli, bo w końcu czego się dla nich nie robi.
      Propozycja zanotowana. Osobiście wolę oglądać filmy z napisami, w ostateczności z lektorem. Kocham po prostu głosy i akcenty niektórych aktorów i nie wyobrażam sobie, żeby ktoś miałby mi je zagłuszać np. świetny głos miał policjant w tym filmie, aż szkoda, że tak mało mówił.
      Pozdro.
      PS: W wolnej chwileczce, gdy przeglądam nowości z blogosfery zawsze sprawdzam co u ciebie :)

      Usuń
  2. Po ,,przegrzebaniu" pamięci stwierdzam iż oglądałam ten film. A skoro musiałam go szukać to znaczy że nie był zbyt dobry ;p Obsada była (jest) genialna, ale reszta taka nijaka. Mam wrażenie że chcieli zrobić nową bohaterkę, to musieli coś nowego wymyślić, w tym przypadku narkotyki i super używanie mózgu. Co do recenzji- nie wiem czy oglądałaś film "Merlin i Wojna Smoków", ale chciałabym się dowiedzieć co o nim sądzisz. Lojalnie uprzedzam, będzie to chyba 2 film który raczej nie będzie się podobać ;p
    Gratuluje 10 recenzji ;p
    http://swiatrico.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Sama konwencja była dobra, ale reżyser obrał złą dalszą drogę i przede wszystkim zakończenie.
      Propozycja zanotowana. Nie oglądałam tego filmu, chociaż lubię produkcje o czasach arturiańskich. Jeśli film wygra to się przekonamy czy mi się spodoba :)
      Pozdro.

      Usuń
    2. Sam pomysł w "Merlin Wojna Smoków" jest ok, ale efekty specjalne tak rażą że masakra. I aktorzy tacy dziwni są.

      Usuń
  3. Świetna recenzja, dzięki niej sięgnę po ten film :).
    Zapraszam do siebie(początkującej bloggerki):
    http://dominikaano.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. O, bardzo krytycznie! Też kiedyś poczyniłem recenzję Lucy, ale mnie się tam podobało. Chyba jestem prostszym typem wszystkożernego odbiorcy! ;D A jakby usunąć Freemana i francuskiego policjanta, to by została tylko blondyna i nie byłoby czym wypełnić filmu! ;] Mnie tam się podobały te wykładowe wstawki z życia zwierząt i pseudofilozoficzna nadbudówka. Widzisz, jednak trzeba samemu wszystkiego doświadczyć, albo znaleźć takiego blogera, z którym czuje się jakąś nić podobieństwa gustów, bo dwie różne recenzje Lucy i dwa odmienne stanowiska!
    Podrówki!

    RECKA LUCY DLA PORÓWNANIA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zwracam bardzo dużo uwagi na logikę, spójność wydarzeń i fabułę. To dla mnie właściwie najważniejsze elementy dobrego filmu, nawet aktorzy mogą być chodzącym drewnem.
      Właściwie to Freeman i policjant są tak jak zauważyłeś tłem, ale logicznie rzecz biorąc blondyna jest samowystarczalna. Policjant jedynie złapał tych innych gości z narkotykami to coś do czego się przydał.
      Wstawki nie były najgorsze, ale nie pojawiają się równomiernie. To najpierw trochę na początku, kolejne pół filmu nic, jakaś jedna wstawka, i na koniec jedna czy dwie... koncepcja fajna, ale jak już ją wstawili to powinno być jej więcej. Pseudofilozofia mi się nie podobała, bo właściwie nic życiowego nie wniosła.
      Bardzo lubię kino sci-fi, superbohaterskie i psychologiczne.
      Zerknęłam na twoją recenzję. Moim zdaniem powinieneś zachować zakończenie dla siebie :) A poza tym, fajnie było przeczytać odmienną opinię, mimo, że nie zmieniła mojego stanowiska.
      Pozdro.

      Usuń
  5. Niestety nie miałam okazji oglądać tego filmu więc nie mam zdania.
    Dziesięć recenzji to jest naprawdę dużo. Ja na swoim blogu napisałam tylko dwie, jednak w wakacje postaram się napisać kilka recenzji filmów o tematyce wyścigowej.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę szkoda, że nie mam czasu pisać ich więcej, bo wiem, że podobają się one czytelnikom, a i ja czerpię z ich pisania sporo radości. Zaczęłam je pisać jakoś rok temu, czyli były średnio 2 miesiące przerwy.
      Bardzo chętnie przeczytałabym recenzję filmu w twoim wykonaniu.
      Pozdro.

      Usuń
  6. Zgadzam się, że Lucy to film nawet nie przeciętny, a po prostu słaby.
    Proponuję recenzję "Joy", oglądałem ostatnio, również mi nie przypadł do gustu. Może też skrobnę jakąś ręckę. :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, a szkoda, bo miał potencjał.
      Nie kojarzę tego filmu. Pozycja oczywiście zanotowana. Po powrocie z wyjazdu powinna pojawić się ankieta do głosowania.
      Pozdro.

      Usuń
  7. Chciałem go kiedyś obejrzeć ze względu na Scarlett Johansson, która jest moją ulubioną aktorką, ale jakoś się rozmyśliłem po przeczytaniu mieszanych recenzji. Nawet moi znajomi nie byli bardzo zadowoleni z seansu - jedni mniej, drudzy bardziej. Ostatnio jednak mnie naszła ochota na obejrzeniu tego filmu. Uwierzę Ci na słowo i ominę film szerokim łukiem. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no i propozycja filmu - może Park Jurajski?

      Usuń
    2. Johansson to dobra aktorka - avengersi i kapitan ameryka to lepsze produkcje w których grała. Każdy ma inny gust, kolega wyżej napisał recenzję, w której film się zdecydowanie podoba, a czasami warto zobaczyć coś kiepskiego żeby samemu nie popełniać takich błędów - przynajmniej ja to tak widzę w kwestii opowiadania.
      Ten stary Park Jurajski? Ok. Zanotowane :)
      Pozdro.

      Usuń