13 kwietnia 2014

Pierwsza misja - Jak to wszystko się skończyło

Wiadomość tekstowa. Prywatny, bezpieczny komputer KOD:09NT 
[tłumaczenie]
24.08.2185 r. 19:20 Czasu Ziemskiego
Od: Noyn Ty'n
Do:  Agos Ty’n 
Załączniki: brak.
Temat: Tęsknie.

     Kochany tato! 
     Prawdopodobnie odczytasz tę wiadomość długo po jej wysłaniu, ale chce ci opowiedzieć na świeżo o kilku wydarzeniach, mających miejsce na naszej pierwszej misji, (a części z nich nie wyczytasz z raportów, które za pewnie po zakończeniu narad karzesz dostarczyć). 
     Nie mam pojęcia od czego zacząć. Ostatni raport Michaela, z tego co mi wiadomo, został nadany po rozmowie z Generałem Wogrynem. Nie wiem do jak szczegółowych danych możesz się dokopać, i czy ktoś w ogóle przed naszym powrotem na stacje o tym wspomniał, ale nasz przywódca został zatruty. Mimo wszystkiego, co o nim osobiście oboje myślimy, to była nasza wspólna wina.
      Może miałeś rację przesuwając ten dzień. Kto wie, co by się stało gdybyśmy wyruszyli wcześniej.
      Michael jeszcze nie doszedł do siebie. Ta trucizna jest śmiertelna dla ludzi. Leży teraz w ambulatorium, ale wyjdzie z tego za klika dni, a wszystko dzięki Yrososowi. Dzięki pomocy Generała znalazł jakieś medyczne coś tam co uodparnia nas na to i stworzył antidotum.
      Na lądzie zostałam więc tylko ja i Anna. Yrosos razem z Michaelem wrócili na statek. Chyba wszyscy myśleliśmy, że porażka to tylko kwestia czasu. Nawet Generał dyskretnie mi to zasugerował. Prosił, abyśmy wrócili na Destiny.
      Nie mieliśmy pojęcia co robić. 
      Sam dobrze wiesz co się dzieje, kiedy wojsko nie ma przywódcy.
      Poddać się i wracać? Z jednej strony zadanie zostało wykonane. Dowiedzieliśmy się z jakiego powodu została postawiona blokada planety. Ale z drugiej, przyznalibyśmy, że nie potrafimy dokończyć tego, co zaczęliśmy.
      Musiałam podjąć decyzję. 
      Zostałam. Zapytałam się Anny czy chce wracać. Odpowiedziała tylko:
- Jestem z tobą.
Szybko udało nam się wrócić na miejsce, gdzie Michael znalazł ślady. Na szczęście były jeszcze widoczne, choć ledwo. Jednak był też drugi trop - świeższy. Prawdopodobnie należał do tego, który zaatakował Michaela. Nie chciałyśmy popełniać tego samego błędu co ostatnio. Rozdzielenie się byłoby równe naszej klęsce. Anna zaproponowała pójście świeżym śladem. 
     Szłyśmy przez gęstą dżungle chyba kilka kilometrów. Przypominała ona lasy z I'li, ale nie było tam tak wiele dzikich zwierząt. 
     Trop urwał się niedaleko gór. Były dwie opcje: Albo nas wykiwano albo gdzieś w pobliżu była kryjówka. 
Anna przeskanowała dokładnie okolice - nic. Rozejrzałyśmy się jeszcze wkoło i wyszła opcja pierwsza. Znowu byłyśmy w kropce. Aż... 
      Zza drzew, krzaków i lian wyskoczyła grupa dzieci, otoczyła nas. To była pułapka. Żadne z nich nie miało więcej niż 13 lat, ale było ich za dużo. Bałam się o Annę, że ją też zatrują. Ja bym to wytrzymała. Lecz one nie atakowały. Przyglądały nam się jakby z zaciekawieniem, będąc przy tym przygotowane do strzału. Dawały niewerbalny przekaz:
- Ruszcie się, a strzelimy.
Chwile potem dzieciak wyglądający na najstarszego lub przynajmniej na najsilniejszego, wypowiedział moje imię, a potem zapytał po okreniańsku:
- Czy to ty?
- Tak - odpowiedziałam.
Nie miałam pojęcia co się dzieje. Skąd ten feroz znał moje imię? Mam dość dobrą pamięć i byłam pewna, że nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy. 
      Potem poczułam ukucie na karku. Ktoś z tyłu strzelił.
      Obudziłam się w jakimś namiocie. Ale ważniejsze jest czyją twarz zobaczyłam. Siedział nad moją głową z zamkniętymi oczami, modlił się do Kewame. Dziękował jej za ponowne spotkanie. Nic się nie zmienił. 
      Tantos nie zginął w tej katastrofie. Tchórz przyłączył się do Ilkawy, żeby ratować swoją nędzną skórę. Chociaż próbował mi wmówić, że zrobił to dla wyzwolenia I'lii. Pieprzył jak to okrenianie niepotrzebnie nakładają na siebie ograniczenia, że moglibyśmy rządzić galaktyką i przestać zabijać się na wzajem.
      Po części go rozumiałam, bo wciąż pamiętam swoją przygodę, mnie też chcieli omotać. Na szczęście obroniłeś mnie.
      Byłam słaba. Ledwo mogłam się ruszać. Leżałam tam chyba kilka dni, dopóki nie przybyła Anna razem z ludźmi Generała. Otoczyli obóz i przekonali do powrotu do domu. Chciałam to zrobić w mniej radykalny sposób, ale może trzeba było im uświadomić, że jeżeli nie wrócą zginą. Podczas tej całej akcji Tantos próbował wymknąć się przez tył namiotu, kiedy usłyszał krzyki w obozie. 
       Nie pozwoliłam mu na to. Nadal byłam za słaba, żeby z nim walczyć. Wzięłam więc do ręki trochę ziemi, rzuciłam mu w twarz, zwinęłam z jego pasa nóż i poderżnęłam gardło. 
       Tak więc wszystko dobrze się skończyło. 
       Może ta cała historia brzmiała trochę groźnie, ale nie martw się. Dam sobie radę. 
       A jak tam narady? Dawno nie rozmawialiśmy. Bardzo za tobą tęsknie. Za tobą, za mamą i nawet za braćmi. 


Kocham cię
~Noyn.

8 komentarzy:

  1. Jest kilka błędów ( np. powinno być ,, Bałam się o Annę, że ją też otrują.").
    Michael przeżyje ( co nas nie zabije, to nas wzmocni!).
    Sprytny sposób zabijania istot- ziemia w twarz, nóż i ciach!
    Będzie więcej o rodzinie Noyn?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się coś dodać. Mam w planach dodać wątek umieszczony na planecie okrenian gdzie Noyn spotka się ze swoją rodziną, więc poznamy tam jej ojca, matkę i braci.
      Jak dla mnie to taki trochę klasyczny sposób - często wykorzystywany w filmach i książkach.
      Błędy gramatyczne zawsze mi się gdzieś wkradną. Staram się ich unikać no ale cóż...
      dziękuję za komentowanie.

      Usuń
  2. Uhuhuh... Ale się porobiło.
    Szkoda, że tak krótko, ale tym razem i mój komentarz będzie lakoniczny, więc chyba jesteśmy kwita. Jedno tylko pytanie: czy tam na początku nie powinno być raczej "otruty"?

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. O jakiegoś czasu w miarę regularnie śledzę twojego bloga ( w miarę ponieważ to zależy od mojego wolnego czasu, który i tak 3/4 zajmuje nauka) Nigdy nie interesowałam się taką tematyką ale powiem jedno. Twoje opowiadanie zaczyna mi się coraz bardziej podobać. Rozdział wyszedł ci dobrze, nie licząc kilku błędów.
    Też nie mogę doczekać się rozdziało o rodzinie głównej bohaterki. Powodzenia w dalszym pisaniu :) Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  4. W sumie nie mam potrzeby nic dodawać do moich poprzednich komentarzy, bo fabuła ogólnie jest świetna, oczywiście nie licząc drobniutkich błędów. Dodasz zakładkę obserwatorzy? Staram się śledzić na bieżąco wszystkie twoje nowy wpisy, ale czasami o tym zapominam, dlatego dołączenie do obserwatorów ( nie Google + Followers, bo nie mogę się dołączyć ). Rozważysz to? Pozdro :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, nie dokończyłam : (...) " Dlatego dołączenie do obserwatorów byłoby dla mnie najlepszym rozwiązaniem " . :)

      Usuń
  5. Dobra, jeszcze nie bardzo rozumiem o co chodzi w całym opowiadaniu, ale to co przeczytałam było niezłe. :) Ziemia w twarz i nóż z kieszeni... - sprytne. Sam opis przygody całkiem fajny. trochę intrygujące te dzieci. Szczerze mówiąc takiego wroga to się nie spodziewałam. :)
    Pozdrawiam
    Natived

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musisz się wczytać od początku. Ale już ci trochę opowiem dla lepszego zrozumienia. Rasa okrenian która mieszka po drugiej stronie drogi mlecznej w wieku dzieciństwa mają wielkie skłonności do agresji siła jednego może się równać z siłą dobrze wyszkolonego żołnierza. Dlatego rasa okrenian izoluje dzieci na swojej ojczystej planecie ;)

      Usuń