25 czerwca 2015

Dlaczego uczniowie nie lubią matematyki?

   Hejka!
   W dzisiejszym poście dodatkowym zadałam bardziej przyziemne pytanie, jednak mimo to bardzo ważne. Trochę też tak na pożegnanie szkoły.
   Nie będę tu opowiadała żadnych psychologicznych bzdur rodem z artykułów, które na ten temat przeczytałam. Postaram się bardziej bazować na własnym doświadczeniu i odpowiedzieć (nawet sama sobie) na to ciekawe pytanie.

- Taki mały suchar od Karola na początek :)

   Z matematyką sama miałam wiele przygód w trakcie mojej edukacji. Nie lubiłam jej dopóki nie poszłam do szkoły średniej, gdzie przestała być dla mnie trudna i bezużyteczna. Z czasem stała się banalnie prosta, tak że zaczęłam szukać nowych wyzwań z tej dziedziny, bo to co robimy na lekcji stało się nudne.

   Przeczesałam internet w poszukiwaniu przyczyn, chciałam też sama dojść do tego dlaczego dopiero teraz polubiłam "królową nauk" i co zrobić, by inni także ją polubili lub przynajmniej nie mieli z nią problemów. Na koniec jeszcze przedstawię wam moją metodę nauki zarówno matematyki jak i części innych przedmiotów.


    No to zaczynamy.
    Wśród najczęstszych odpowiedzi na to pytanie były:  


Miejsce 1: Bo jest nudna.
   To moim zdaniem zbyt ogólna odpowiedź. Nie wiadomo czy chodzi o nudnego nauczyciela, czy nudy dział albo może cały podręcznik i zadania, które się rozwiązuje.
Zawsze jest jednak jakieś wyjście z nudy, tyle że wielu z nas jest leniwych lub zbyt mało kreatywnych, i nie mam na myśli kolorowania zeszytów.

Miejsce 2: Nie rozumiem jej.
   Matematyka jest specyficznym przedmiotem. Na większości innych przedmiotów żeby mieć dobre oceny wystarczy trzymać się zasady 3Z [(zakuć, zdać, zapomnieć) lub jak kto woli 4Z (zakuć, zdać, zapomnieć, zapić)]. A polskie (i nie tylko) szkolnictwo wręcz ukierunkowuje na ten typ nauki.
   Niestety z matematyką to nie przejdzie. Fakt trzeba czasem zapamiętać wzory (choć w szkole średniej są karty wzorów) czy definicje kwadratu jak to miałam w gimnazjum i podstawówce, jednak liczy się przede wszystkim zrozumienie, a jeden brak może się za nami długo ciągnąć. Niestety mamy to do siebie, że nie uczymy się systematycznie.
   Mam koleżankę, która pod koniec roku szkolnego została zagrożona i poprosiła mnie o pomoc. Jej problemem było nie tyle zrozumienie tego co do niej mówię, ale właśnie czerpanie z wiedzy z innych działów, które musiałam w miedzy czasie jej powtarzać.

Miejsce 3: Nie lubię nauczyciela.
   To dość poważny zarzut. Ja zawsze uważałam, że nauczyciele stanowią bardzo ważny element nauki, może około 50%. Na swoim przykładzie: dopiero teraz mam nauczyciela, który przynajmniej do mnie potrafi jakoś trafić, wszystko logicznie wytłumaczyć co i skąd się wzięło. Jednak nawet jeżeli masz dobrego nauczyciela kolejne 50% zależy od ucznia. A jeżeli nie lubisz swojego nauczyciela zawsze można poprosić innego o wyjaśnienie lub kolegę z klasy, nawet na YT można znaleźć materiały. 
   Pamiętam jak niedawno mój kolega, także poprosił mnie o pomoc, lecz ja nie przerabiałam jeszcze danego tematu. Na szczęście YT przyszedł mi z pomocą, no i oczywiście kilka zadań oraz podręcznik. Tutaj macie [LINK] do mojego ulubionego kanału do nauki matematyki. Może komuś się w przyszłości przyda.

Miejsce 4: Jestem humanistą.
    Najgorsze brednie jakie słyszałam! Rozmawiając ze mną w ogóle usuń ten podział na humanistów i ścisłowców. Na swoim przykładzie: ja jestem i tym i tym. Lubię język polski, ale także fizykę i matematykę.
    Siedziałam kiedyś w ławce z chłopakiem, który mi tym strasznie działał na nerwy. Nie chciał iść do tablicy (mimo, że u mnie nie jest to żadna kara, nikt się w nikogo nie wgapia, nie ma wyśmiewania i nawet najgorsi uczniowie sami chętnie chodzą, żeby coś zrozumieć), a na lekcjach czytał książki, ciągle miał jedynki, nawet nie chciał spróbować, bo "jestem humanistą". Robiłam co mogłam, ale...

Miejsce 5: Do niczego mi się nie przyda.
    Pomyśl dzięki czemu masz komputer i telefon? Dzięki czemu mieszkasz w swoim domu? Dzięki matematyce. Jest ona widoczna w bardzo wielu dziedzinach. Ten sam kolega humanista powtarzał "Fizyka i chemia to matematyka z fabułą" i nawet się z tym zgadzam. Ten przedmiot to przyszłość i postęp. Nikt już nie potrzebuje tysięcy psychologów i dziennikarzy. Potrzeba nam ludzi, którzy potrafią logicznie myśleć, podejmować decyzje, obierać strategie. Ja coraz częściej mam wrażenie, że z "myśleniem" uczniowie mają spore problemy.

    No dobra, ale dlaczego kiedyś ja sama nie lubiłam matematyki? Bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że to tylko zasługa nauczyciela. Zaczęłam myśleć bardziej logicznie? Zaczęłam widzieć sens? Wyszłam poza schemat humanisty? Tak! I mamy odpowiedź!
    Jak tak teraz sobie na to patrzę oraz sprawdzę co się zmieniło odkąd skończyłam gimnazjum stwierdzam co następuje: zaczęłam się interesować sci-fi i grać w gry komputerowe.
A co ma piernik do wiatraka?
Mąkę :)

   Pod koniec gimnazjum koleżanka (panna Houston) wkręciła mnie w ten świat, a pisanie bloga dodatkowo pogłębiło moje zainteresowania. Często muszę doszukiwać się wielu informacji, aby moje opowiadanie było realistyczne. Połączyłam ze sobą praktycznie wszystkie dziedziny nauki (matematyka, fizyka, chemia, biologia, psychologia, informatyka, język polski, astronomia, geografia i wiele innych), by móc stworzyć taki obraz.
   Wpadłam też ostatnio na artykuł na temat grach komputerowych (chcąc sprawdzić moją hipotezę) i okazało się, że poza negatywnymi skutkami, o których tak się trąbi są też pozytywne tj.:
- poprawa koncentracji.
- umiejętność podejmowania szybkich decyzji
- nauka pracy zespołowej
- podnoszenie się zdolności kreatywnego myślenia
- nauka związków przyczynowo-skutkowych (to chyba aluzja do gier EA)
- poprawa umiejętności matematycznych i językowych (w szkole angielskiego szczerze powiedziawszy nie bardzo mnie nauczyli)
- nauka rozwiązywania problemów, podejmowania wyzwań oraz dążenia do celu.

  Okej. Na koniec obiecana moja metoda nauki, przy której nie trzeba wiele myśleć. To mózg samoistnie nabywa wiedzę podczas czynności, którą ty zwykle uważasz za żmudną i bez sensowną. Mój zeszyt od matematyki widzi szkołę tylko podczas sprawdzianów lub ważniejszych karkówek. A poza tym siedzi sobie wygodnie na półeczce w moim domku.
    Gdzie więc notuje będąc na lekcji? 
Na czystej białej kartce, której zazwyczaj używam w drukarce, ale że mam ich sporo to mogę korzystać. Na każdej z nich zapisuję datę oraz dzień tygodnia żeby żadnej nie zgubić i się nie pomylić z zapiskach, a przed ważniejszym sprawdzianem czy kartkówką rozkładam zeszyt, kartki oraz podręcznik. Czytam zadanie i je żywcem przepisuje z kartki do zeszytu! Przynajmniej kilka pierwszych przykładów, potem staram się sama rozwiązywać, a następnie porównuję z zapiskami. Ale jeżeli nie mam wiele czasu przepisuję jak leci. Z tą metodą nigdy nie dostałam oceny mniejszej niż 3. I tylko raz zdarzyło się, że dostałam 1+ (tak z plusem), byłam jednak tego dnia chora, ostatnia lekcja, myślałam tylko o tym żeby iść do domu :) Dla umilenia sobie takiej nauki często słucham ulubionej muzyki.

Mam nadzieję, że się wam podobał kolejny bonusowy post, bo się nad nim sporo napracowałam. A jak to jest w waszym przypadku z matematyką? Kolegujecie się czy raczej nie bardzo? Co sądzicie o mojej metodzie? Czy odpowiedzi uczniów są wam bliskie?
Piszcie swoje opinie w komentarzach.
Pozdro.
~ Noyn.

24 komentarze:

  1. Przyznaję bez bicia, że tylko po łebkach patrzyłam na to, co piszesz, jakoś się nie wgłębiając. Dlaczego? Bo jako matematyczka pewnie mam "spaczony sposób widzenia" i naprawdę nie rozumiem zrzędzenia, że matura z matematyki jest obowiazkowa, a tak w ogóle, to przecież każdy umie dodawać, reszty nie trzeba, bo ja przecież jestem wielki pan humanista. No nic, może około sierpnia nabiorę dystansu do pewnych spraw, to sobie wrócę. Powiem ci tylko tyle, że jeśli ktoś nie umie matematyki, to znaczy, że nie umie myśleć. Uczyłam wiele "osobników", więc mogę to zaświadczyć. A bycie tym tak zwanym "humanistom" tylko pomaga w nauce, w końcu "najlepszymi humanistami są matematycy". No nic, u mnie nowy Samiec Alfa, taki mały wstęp do Enigmy ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem ogólnie osobą, która lubi chłonąć wiedzę. Jedna wchodzi lepiej druga gorzej, ale staram się być obeznana przynajmniej ogólnie. Akurat jestem bardzo za obowiązkową maturą z matematyki. Gdzieś kiedyś przeczytałam, że skoro małpa dostanie około 25% punktów (strzelanka w zadaniach zamkniętych) to człowiek nie poradzi sobie z napisaniem na 30%? Matematyka ma za zadanie bardziej nauczyć właśnie myślenia niż (przynajmniej na poziomie gimnazjum i liceum) praktyczniej wiedzy, ta przyjdzie na studiach lub kierunkach technicznych.
      Pozdro.
      PS: Powinnaś się zatrudnić do tworzenia takich kodów, bo to faktycznie istna enigma :)

      Usuń
  2. Ja nie lubię geometrii. Nie lubię wzorów na wysokość trójkąta, ponieważ nie jestem w stanie ich zapamiętać. Starałam się to robić setki razy, a i tak nie pamiętam. Widzę tylko, że był to pierwiastek i ułamek, ale nie pamiętam liczb. Lubię algebrę (chociaż to poziom gimnazjalny), ale do niektórych działów mam uraz. Jednak różnica jest taka, że jeśli jest algebra to matematyka mnie nawet ciekawi, ale gdy przychodzi geometria to zwyczajnie zasypiam...
    Zresztą matematyka to pikuś, przy moim znudzeniu na fizyce. Staram się zrozumieć fizykę i ostatnio nawet mi to wyszło (a z fizyki muszę się uczyć bo mam zamiar iść za rok na kierunek, gdzie fizyka jest rozszerzona)... Tylko większość materiału zwyczajnie zapominam. I choć powtarzam go sto razy to i tak po sprawdzianie zapominam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie znosiłam tego zapamiętywać. Pocieszę cię faktem, że w szkole średniej masz zapisanie wszystkie wzory więc nie trzeba się ich uczyć na pamięć, co było moim przekleństwem w gimnazjum. Ja chyba najbardziej nie lubię funkcji, chociaż nie jest trudna, ale prawdopodobnie każdy ma jakiś tam dział z którego jest gorszy lub lepszy. Ja fizyki już się nie uczę (trochę szkoda, bo miałam fajnego nauczyciela) jednak w gimnazjum mimo, że co roku miałam innego nauczyciela to nawet nie słuchając nie dostawałam mniej niż 3. Tutaj też się przydaje logiczne myślenie.
      Pozdro.

      Usuń
  3. Ja zawsze lubiłam matematykę. :) Do tego stopnia, że wylądowałam w LO na mat-fizie.
    Nigdy nie była dla mnie niezrozumiała. Wszystko zawsze szybko pojmowałam, a nauka nie zajmowała mi dużo czasu.
    To, że uczniowie nie lubią nauczycieli od matematyki to prawda. Ja nigdy nie przepadałam za swoimi, a mimo wszystko przedmiot polubiłam. Jakim cudem, nie wiem. :)
    Matematyka jest królową nauk i myślę wiązać z nią przyszłość.
    Tak jak i Ty jestem ścisłowcem i lubię j. polski. Mamy ze sobą coś wspólnego. ;)
    Pomożesz?
    http://oczyma-cherry.blogspot.com/2015/06/005-pomagamy.html
    Pozdrawiam serdecznie, Cherry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jej bardzo nie lubiłam przed szkołą średnią. Pamiętam jak płakałam, kiedy mama próbowała mnie czegoś nauczyć (stara szkoła). Może nie do końca chodziło o nie lubienie nauczyciela, ale o to że znalazłam swój sposób na naukę oraz zjawił się taki, który starał się mieć indywidualne podejście, na ile można np. przy tablicy, co u mojej nauczycielki nie jest tak straszne, a nawet bardzo fajne, chociaż ja nie lubię w trakcie lekcji wstawać z ławki (dziwna podłoga, źle się krzesła odsuwa) więc jeśli nie mam takiej potrzeby to nie chodzę.
      Pozdro.

      Usuń
  4. Dobry temat. Ja przyznaję się nie lubię matematyki, ale to tylko i wyłącznie przez mojego nauczyciela. Dobrze wiem, że ten przedmiot jest ważny i nie działa na niego zasada 3Z (NIESTETY!) dlatego w następnym roku muszę zapisać się na korki albo posiedzieć więcej przed książkami, bo niestety matura z matematyki jest obowiązkowa (choć mam cichą nadzieje, że do czasu kiedy ja będę podchodzić do matury to ją wycofają)
    mój blog - KLIK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze wątpię żeby wycofali maturę z matematyki. Poza tym nie będzie, aż tak strasznie. 30% to naprawdę niewiele. Może w przyszłym roku spróbuj się uczyć moim sposobem? Ja tak się ucząc mam wrażenie, że po prostu słucham muzyki podczas gdy wiedza sama przychodzi.
      Powodzenia.
      Pozdro.

      Usuń
  5. Matma?... Umiem ją, rozumiem ją, ale to nie znaczy, że ją lubię :P I tak, jedna z odpowiedzi jest mi bliska - matma na prawdę bywa nudna. A co w niej takiego nudnego? ... Hmm... Dobre pytanie. Po głębszym zastanowieniu dochodzę do wniosku, że moje kompletne znudzenie tym przedmiotem wynika z pory, w jakiej odbywają się wykłady i ćwiczenia - nie dość, że z samego rana, gdy kompletnie nie myślę (a raczej myślę tylko o tym, żeby iść spać) to jeszcze pod koniec tygodnia. Rezultat - nie mam ani siły, ani chęci, by skupiać się na matmie.
    A czy jest cokolwiek, co z matematyki lubię?... Tak! Zawsze kochałam geometrię przestrzenną :D
    No, ja osobiście jestem zbyt leniwym człowiekiem, żeby przepisywać coś parę razy, dlatego najczęściej poprzestaję na obejrzeniu, jak dane zadanie zostało rozwiązane ;)
    Ogólnie uważam, że Twoja metoda może być skuteczna, ale nie w każdym przypadku. Na pewno jest dobra pod tym względem, że więcej i szybciej zapamiętujesz.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodzę się z tobą. Jeżeli po jakimś czasie rozwiązywania zadań ciągle tym samym sposobem nie pojawi się jakieś "wyzwanie" to odpadam i zaczynam bawić się telefonem :) U mnie w klasie zawsze była taka atmosfera, że mogłeś nie spać całą noc, być cholernie zmęczonym, a nauczyciela postawi cię na nogi i to lepiej niż nie jeden energetyk.

      Każdy ma swoje sposoby. Przedstawiłam swój. Może jakiś desperat wypróbuje i się w końcu nauczy? Ja tak miałam ucząc się angielskiego szukałam wielu metod, aż znalazłam tą która mnie nauczyła, choć miała pewne wady (skupienie na mówieniu, pamiętam ostatnio na diagnozie wiedziałam jak mam "powiedzieć" to co zawarte ma być w liście, ale nie wiedziałam jak napisać najprostsze słowa np. motyl :)
      Pozdro.

      Usuń
  6. Nie lubię matematyki, bo jej nie rozumiem. Staram się a potem zdaje sobie sprawę że to do niczego. Nie wiem czemu matematyka tak opornie mi idzie. Wydaje mi się że to ma związek z moimi poprzednimi nauczycielkami i ogólną olewką matmy w pierwszej i drugiej klasie gim.
    Spróbuje twojego sposobu w nowym roku szkolnym, może mi pomoże :)
    http://ckropka.blogspot.com
    http://www.ckropka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mój sposób, nie każdemu pasuje. Wiele osób w mojej klasie, gdy im proponuje mówią, że to nie ma dla nich sensu, jak dla mnie są po prostu zbyt leniwi, mimo iż widzą moje wyniki i to nie tylko z matematyki. Czasami takie olewanie może się kiepsko skończyć, wiem to po sobie, a u mnie zaczęło się już w podstawówce, a gdy poszłam do gimnazjum te cyferki faktycznie wydawały mi się z kosmosu.
      Pozdro.

      Usuń
  7. Matematyka jest dla mnie prosta - nawet jak czegoś nie rozumiem, to później szybko to opanowuję, a na sprawdziany w ogóle się nie uczę (tylko przelatuję przez podręcznik), bo wszystko mam wykute na lekcji (tylko geometrii nienawidzę!). A co ważne - jestem humanistą. Denerwuje mnie też stwierdzenie "bo matematyka mi się do niczego w życiu nie przyda". Ciekawe co powiedzą jak ekspedientka w sklepie im wyda za mało reszty...
    Co do nauczycieli to miałem takiego farta, że aktualnie nie trafiłem na jakiegoś nudnego profesora, a aktualnie pan który nas uczy jest taki wyluzowany, że czasami walnie lepszego suchara niż... Karol :) Bardzo fajny post tylko trochę przydługawy ale może być :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po prostu nie lubię tego rozróżnienia na humanistów i ścisłowców. U mnie w szkole jestem fenomenem - zamierzam pisać rozszerzenie i z matematyki i z polskiego :) Tyle że do matematyki jako tako się uczę tak do polskiego naprawdę niewiele i już mam 5, bo piszę ładne wypracowania. Nic dziwnego skoro ćwiczę praktycznie co tydzień.
      Także mnie denerwuje takie stwierdzenie. Matematyka to podstawa setek dziedzin i jeżeli chcemy się przyjrzeć to jest widoczna w wszędzie. Wystarczy dobrze popatrzyć.
      Pozdro.

      Usuń
  8. Matma jest dla mnie koszmarem. Nie lubię tego przedmiotu, nie potrafię go zrozumieć Nigdy nie miałam więcej niż 2 na świadectwie. Na siedmiu nauczycieli w mojej edukacji znalazł się tylko jeden który miał podejście i potrafił tłumaczyć.
    Nie przepadam za tym przedmiotem bo go po prostu nie rozumiem. Zdecydowanie bardziej wolę historię :)
    Mój blog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kiedyś miałam podobnie. Jednak posiadanie tak wielu nauczycieli nie jest zbyt korzystne. Wiem to po swojej nauce angielskiego. Żeby zrozumieć matematykę trzeba zrozumieć zasady jakimi rządzi się świat liczb. Czasem porównuję ten świat do tego odkrywanego podczas czytania nowej książki. Na początku może się wydać niezrozumiała, ale w końcu widzisz logiczną całość tego wszystkiego.
      Pozdro.

      Usuń
  9. Ja nie lubię matematyki, bo jej nie rozumiem. Nawet jak chcę się czegoś nauczyć, jak chcę rozwiązać zadanie, a mi nie wychodzi i kompletnie nie wiem co mam zrobić, albo jeszcze lepiej wydaje mi się, że robię dobrze a i tak jest źle, to strasznie się frustruję, czasem nawet chce mi się płakać i to jeszcze bardziej mnie do niej zniechęca.

    http://lazurytoweniebo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam jak moja mama próbowała mi coś do mózgownicy wpoić z matmy, ale przez jej krzyki był tylko płacz. W gimnazjum też z powodu niezrobienia zadania domowego potrafiłam zrobić fontannę. Może w przyszłym roku spróbujesz mojej metody. Może tobie też pomoże?
      Pozdro.

      Usuń
  10. Okej, powiem tak. Nie jest u mnie tak, że nie lubię matematyki, jednak nauka jej idzie mi dosyć opornie. Zacznijmy od tego, że często nie potrafię czegoś zrozumieć jeżeli nie posiedzę na korkach ponad godziny. Mam umysł humanisty. Nie mów mi, że tego nie uznajesz, bo ja nie mówię, że przez to nie mogę nauczyć się matematyki. Mogę, ale zajmuje mi to znacznie więcej czasu niż nauka np. polskiego czy historii. Rozwiązuję zadania często, chcę ćwiczyć, ale wynik wychodzi zupełnie inny niż ten w odpowiedziach i często jest mi ciężko. Tak jak mówię, bez pomocy nauczyciela czy korepetytora nie daję sobie rady i jest trochę lipa. Ale się staram!

    pannanikt001.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie uznaję bycia "humanistą" jako wymówki. Jest to coś jakby się poddać zanim się nawet nie spróbowało. Bardzo gardzę osobami, które poddają się z powodu przeszkód i raczej się z nimi nie zadaję, a takie osoby widzę jeszcze gorzej.
      Mamy tak w naturze, że pewne umiejętności przychodzą nam łatwiej inne gorzej. Z jednych przedmiotów jesteśmy lepsi z innych gorsi. To jest normalne. Może w przyszłym roku wypróbujesz mój sposób? Kto wie może akurat ci pomoże :)
      Pozdro.

      Usuń
  11. Z matematyką jest taki problem, że trzeba myśleć. Niestety, większość ludzi tego nie potrafi. Sad, but true.
    Ja zawsze lubiłam matematykę, bo nie musiałam się do niej nic uczyć. Nienawidziłam uczenia się na pamięć, a w matmie było tego niewiele. Wzory układały się w logiczną całość, więc same wchodziły do głowy, a nad zadaniami wystarczyło chwilkę posiedzieć, pomyśleć i miało się pomysł na rozwiązanie.

    Wielu uczniów ma problem nawet z głupim podstawieniem danych do wzoru. Coś, co wydaje się być najprostszą rzeczą pod słońcem, im spędza sen z powiek.
    Problem jednak leży u podstaw wychowania. Jeżeli dziecko słyszy od rodziców, dziadków, bliskich, że matma to zło konieczne i że jest bardzo trudna, to co tu się dziwić, że przychodzi na pierwszą lekcję zalęknione i nie stara się zrozumieć, co nauczyciel tłumaczy. Skoro dorośli mówili, że to jest trudne, to na pewno takie jest. Niechęć się rozrasta, a potęgują to nudne 'podręcznikowe' lekcje.
    Matematyka jest królową nauk i można z tego szalenie mocno korzystać. Nie ma żadnego problemu, by stworzyć ciekawe i zabawne lekcje, na które uczniowie będą przychodzili z chęcią. Matma zawsze kojarzy się z ułożonym przedmiotem, gdzie wszystko musi być idealne, a każdy powinien siedzieć w swojej ławce - a wcale tak nie musi być! Co za problem zrobić zajęcia na powietrzu? (symetria jest wszędzie, a temat jest tak prosty, że tłumaczenie go w sali, to aż grzech!) Bez problemu można również zorganizować grę na lekcji, pracę w grupach, coś twórczego. Wystarczy posiedzieć nad tym, pokombinować i pomysły na ciekawą lekcję same przychodzą do głowy ;) Mam nadzieję, że uczniowie nigdy nie będą na mnie narzekać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że coś w tym jest o tym wychowaniu, lecz moim zdaniem właśnie sporym problemem są nudni nauczyciele lub tacy którzy nie potrafią "trafić" do uczniów. Ja dopiero w technikum natrafiłam na nauczycielkę, która traktowała nas spoko, mogliśmy robić na lekcji co właściwie chcemy (byleby jakoś specjalnie nie hałasować). Jedna z moich koleżanek w ogóle nie prowadziła zeszytu i nie nosiła podręcznika, grupka chłopaków wciąż grała na komórkach... jej to nie przeszkadzało jeśli były wyniki, a były.
      Pozdro.

      Usuń
  12. Powiem tak- do matematyki nic nie mam, wiem że jest ważna, podstawy umiem ;p Ale strasznie opornie szła mi nauka. Chciałam się nauczyć, siedziałam po kilka godzin i nic. A serio się starałam! Do tego w technikum mieliśmy beznadziejną nauczycielkę. Na 28 osób matury nie zdało 15- o czymś to świadczy. Nic nie uczyła, jej lekcje to były pomyłka. Wszyscy chcieli się czegoś nauczyć to nie dało rady. A jak przyszedł facet na zastępstwo to dziwnym trafem wszystko potrafił wytłumaczyć.
    http://swiatrico.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj znam ten ból. No niestety tak też bywa. Nauczyciele jakich spotkamy często kreują nasze wyobrażenie o przedmiocie. Jak ma on pasję i potrafi do siebie przekonać uczniów to oni to zobaczą. Ja tak miałam z jednym z przedmiotów zawodowych pod długą nazwą, ale w praktyce były to po prostu podstawy prawa. Wiele osób mówi, że to musiało być samo zakuwanie,ale nauczycielka potrafiła tak wytłumaczyć, tak żartować, że strasznie lubiłam jej lekcje i nawet sama chwilami zagłębiałam się na własną rękę w temat.
      Co do matury... rzeczywiście kiepsko u ciebie wyszło. Myślę, że przy takich wynikach nie powinno się dopuścić takich osób do nauczania. Oczywiście zawsze znajdą się osoby, które nie radzą sobie akurat z tym przedmiotem i nawet nauczyciel nie potrafi nic z tym zrobić, ale ponad połowa?! To już nawet szkoła powinna zauważyć, że ten nauczyciel zaniża wyniki matur.
      Pozdro.

      Usuń