18 września 2015

Misja Połączenie - Dzieci.

W poprzednich odcinkach :)
Drużynie Destiny polecono zbadać sprawę ataków hakerskich na sieci dyplomatyczne, które są powodem chaosu i konfliktów w galaktykach sprzymierzonych. Ostatni atak miał miejsce na księżycu Detra II, jednak na miejscu bohaterowie zastają prawdziwą rzeź kolonistów. Kto jest za to odpowiedzialny? Co się tam stało? Czy ma to coś wspólnego z pierwotnym celem ich misji?
Zapraszam na część dalszą:

***
     Chciałam jedynie zbudować nowy dom dla moich dzieci. Czy to tak wiele? Sprowadziłam je tutaj. Sprowadziłam wszystkie. Są takie piękne, ale oni chcą mi to odebrać. Odebrać wolność i szczęście.
     "Wrócili na swój statek" słyszę głos Davida, dziecka, któremu poleciłam śledzić intruzów. Jestem niemal pewna, że oni chcą nas zniszczyć. Zrobię z nimi to samo co z resztą im podobnych.
      "Widzę kochany. Zostań tam." Ukoiłam go. "Już niedługo wrócisz do swoich braci i sióstr, a ja znów cie przytulę".
 ***

Dzienniki Yrososa

Zapis tekstowy nagrania - Przeznaczenie
z dnia 12.10.2185r. 23:42 czasu orbitalnego Zowe.

Yrosos: Nie, nie mogę. Wybacz, ale nie mogę...
Noyn: Proszę. Tylko ty możesz mi pomóc. Muszę... nie, ja chce. Dla niego.
Yrosos: Jesteś pewna? A jeśli coś nie pójdzie po twojej myśli, jeśli...
Noyn: Masz doktoraty z większości specjalizacji medycznych? Znasz specyfikę mojego układu nerwowego? Komu mam zaufać jak nie mojemu przyjacielowi?
Yrosos: Dobrze, ale może chociaż zgodzisz się na znieczulenie?
Noyn: Nie ma mowy!
Yrosos: Wiesz, że to bolesny zabieg?
Noyn: Nie przypominaj.
Yrosos: Połóż się tutaj na brzuchu. Może być trochę niewygodnie, ale raczej pacjentów kładzie się tu na plecach... Powiedz jeśli pasy będą cię za mocno uciskać. Gotowa?
Noyn: Tak.
Yrosos: No to zaciskaj zęby.
Noyn: [krzyk]
Michael: Co tam się dzieje? Ros? Otwieraj drzwi!!!
Yrosos: Jeszcze chwila.
Noyn: [krzyk]
Michael: Ros? Słyszysz mnie! Mam wyważyć te drzwi!

Dziennik osobisty wpis nr 8059D z dnia 12.10.2185

     Mówiłem, żeby poinformować Michaela. Wiedziałem, że bez znieczulenia nie obejdzie się bez takiej sytuacji. Kiedy otworzyłem drzwi ambulatorium przez chwilę bałem się o własne życie. Oczy Michaela wyglądały jakby chciał rzucić się do gardła każdemu w pomieszczeniu. Na szczęście Grom przywróciła go do porządku i wyjaśniła całe zajście.
     Właśnie wczoraj odbył się pogrzeb Nirala. Grom udało się wybłagać ojca, żeby wszystko przebiegło zgodnie z tradycjami religijnymi, na co z początku Generał nie chciał się zgodzić. Istnieje też zwyczaj zwany "Ghet'vot" co po ludzku oznaczać by mogło coś jak "Będę pamiętać". W którym chodzi o uczczenie zmarłych szczególnie bliskich duszy. Grom uważa Nirala za taką osobę, więc poprosiła mnie, żebym wypalił na jej plecach dość głębokie znamię, takie, które na pewno pozostanie z nią na zawsze.
     Nie było mi łatwo przystać na tą prośbę, ale nie mogłem też odmówić. Mimo świadomości tego, że sam będę ranił osobę bliską mojej duszy. Nie potrafiłam jej też wyperswadować tego pomysłu.

Dziennik osobisty wpis nr 8060A z dnia 13.10.2185

      Kiedy razem z Michaelem poszliśmy na zwiady na obrzeża kolonii żaden z nas nie podejrzewał co nas spotka. Anna, dzięki zbliżeniu naszych sensorów do planety postanowiła zawęzić krąg poszukiwań. Z pomocą Grom i jej sprzętu będą mogły już niedługo zdobyć bardziej szczegółowy namiar sygnału niż tylko nazwę planety. Jednak to wymaga trochę czasu. W tej chwili pozostało około 3 standardowych godzin.
      W chwili wyruszenia licznik wskazywał 7 godzin do końca wykonywania obliczeń. Dziewczyny mówiły, że zabezpieczenia lokalizacji są na najwyższym poziomie i zbyt duży pośpiech mógłby skazać nasze zadanie na niepowodzenie. Michael jak zwykle niecierpliwy nie chciał tracić czasu, więc obaj wyruszyliśmy na krótką przechadzkę.
      Po jego odruchach wnioskowałem, że widok tej masakry nieźle nim wstrząsnął. Ja także nie czułem się zbyt komfortowo z myślą, iż niedługo znajdę się w pobliżu tej drogi, tej na której leży stos właściwie nieostygniętych ciał. Jednak tym razem przyznałem Michaelowi rację. Siedzenie bezczynnie nie miało żadnego sensu.
      Nasz statek wylądował w prywatnym doku, lecz publiczne stacje były zapełnione masą transportowców. Już to wydawało się dziwne jak na dopiero co rozwijającą się kolonię. Przeszukiwaliśmy to miejsce dokładnie blisko godzinę. Było bardzo możliwe, że przed masakrą ktoś ukrył się właśnie na którymś ze statków. Uruchomiliśmy też krótkofalowe wyszukiwanie aktywnych kanałów radiowych. Jeśli ktoś wzywałby pomocy, a bylibyśmy dość blisko, moglibyśmy odpowiedzieć na sygnał. Jednak podczas ponad trzygodzinnego przeszukiwania nie znaleźliśmy śladów jakiejkolwiek żywej duszy czy nawet aktywności radiowej. Zupełnie jakby planeta chciała pozbyć się intruzów - jak w starej przypowieści Dalphańskiej. Lecz oczywiście to tylko stara legenda. To co zabiło tych kolonistów nie było żadną siłą nadprzyrodzoną.
      Wracaliśmy już właściwie na statek kiedy obaj zdaliśmy sobie sprawę, że odkąd zawróciliśmy ktoś za nami idzie. Co było ewidentnie słychać. Michael wziął broń i skierował się w stronę gdzie zatrzymały się odgłosy kroków. A gdy cię zbliżyliśmy zobaczyliśmy młodego Cerianina. Praktycznie dziecko. Ich język znam na poziomie komunikatywnym, jednak nie miało to znaczenia skoro ten nie odezwał się ani słowem, ale najwyraźniej nie chciał też zostawać sam i poszedł za nami do statku trzymając się w pewnej odległości. Miał opory przed wejściem do środka, lecz udało mi się go przekonać, że tam będzie bezpieczny. Kto wie, może dziecko pomoże nam w rozwiązaniu zagadki. Trzeba go będzie tylko trochę ośmielić

***
      Moje dziecko! Moje biedne dziecko! Zapłaci mi za to! Ona i oni wszyscy! 
      Jego cierpienie, jego ból... czuję go w środku i współcierpię razem z nim. David, mój synku. Nie bój się. Mama jest przy tobie. Nie pozwoli, aby stała ci się krzywda. Najważniejsze, że żyjesz, że udało ci się wyprowadzić z równowagi tą morderczynię. Gdyby nie to możliwe, iż musiałabym opłakiwać stratę kolejnego dziecka. Oby twój strzał okazał się celniejszy niż jej i niech jej brudne ciało pochłonie ziemia. 
      Wiem, że mnie nie słyszysz. Ale mimo wszystko miej świadomość mojej obecności. Tak jak w chwili narodzin, tak i teraz. Zawsze będę przy tobie. Nie dam cię skrzywdzić.

Witajcie.
Powoli wracam do kontynuowania opowiadania. Chyba te moje przechadzki z muzyką w tle zaczęły przywracać mi "pamięć" odnośnie dalszego ciągu zdarzeń :)
Jak wam się podobał ciąg dalszy? Kim jest to dziecko? Jak ocalało? Czy udzieli odpowiedzi na najważniejsze pytanie? I kim jest osoba, która wypowiada się poza dziennikami?
Jak myślicie?
Piszcie w komentarzach. Dajcie też znać co sądzicie o nowym szablonie. Spory kawałek czasu się nad nim napracowałam.
Jeśli podoba wam się mój blog nie zapomnijcie mnie zaobserwować. Jeśli podobał się post klikajcie na dole+1
Pozdro.
~Noyn

2 komentarze:

  1. Widzę, że zmieniłaś wygląd bloga. Niesamowite tło.
    Tytuł rozdziału trochę mnie zdziwił. Myślę, że dziecko ochroniła jego matka. Matczyna miłość może pokonać wszystko.
    Czekam na kolejny post.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak zmieniłam i trochę się nad tym wyglądem pomęczyłam, ale było warto. Cały rok patrzeć na ten fiolet - mnie też się znudziło. Ten i następne rozdziały będą dość dziwne, ogólnie jak cała misja. Tak jak mówiłam inspirowałam się moim snem niby horrorem :)
      Pozdro.

      Usuń