29 grudnia 2015

Moje fanfiction Star Wars - Come to the dark side... We have a cookes :P

To tylko moje luźne opowiadanie.
Mogą się pojawić niezgodności w każdej postaci. Jestem fanką, ale nie fanatyczką, nie mam pełnej wiedzy dotyczącej całego uniwersum :) Historia jest oparta na grze Star Wars The Old Republic.
Napisałam ją kilka miesięcy temu, a ze względu te całe święta nie miałam za bardzo czasu żeby stworzyć jakiś rzetelny artykuł. Także tym postem będę musiała pożegnać rok 2015,  a już w następnym roku obiecuję napisać coś ciekawego :)

    Chociażbym nie wiem jak się starała odnaleźć w czeluściach mojej pamięci jakieś wcześniejsze wspomnienie, widzę tylko mgliste obrazy początków treningu. Co zawsze bardzo mnie zastanawiało, gdyż miałam wtedy aż siedem lat. Od jakiegoś czasu mam przez to dziwne uczucie pustki, jakby wszystko czym jestem sprowadzało się do przeszłości, której według innych nigdy nie było.
    - Jesteś już trupem - powiedział mistrz trzymając miecz świetlny tuż przy mojej szyi. - Nie koncentrujesz się dostatecznie na walce. Jest jakiś powód?
    - Nie mistrzu.
    - Kłamiesz coraz lepiej, ale mnie nie oszukasz. Coś siedzi w twoim umyśle, coś przez co stajesz się słaba. - powiedział z pogardą w głosie. Jakby się mnie brzydził.
    - Coraz częściej mam myśli dotyczące tego co było zanim trafiłam do akademii... Miewam też sny, które jakby pokazują inną wersje mojego życia... Wiesz mistrzu co to znaczy?
    - Wyjdź!
    W jego oczach widziałam żywy płomień. Pierwszy raz coś takiego ujrzałam poza bitwą kiedy uwalniał całą swoją nienawiść i gniew. Nie rozumiałam jego reakcji, ale wiedziałam, że drugiego ostrzeżenia nie będzie. Posłużyłam się Mocą, by sięgnąć po mój miecz świetlny, który został mi wytrącony z ręki podczas treningu, po czym odwróciłam się i czym prędzej wyszłam z komnaty.
    Wolałam dzisiaj zejść z oczu mistrzowi, a zamknięcie się w swoim pokoju nie było ciekawą perspektywą. Zrobiłam więc to co zawsze, gdy chciałam zniknąć. Poszłam do Sanktuarium, gdzie przechowywana była stara wiedza, w której szukałam odpowiedzi na moje pytania, zazwyczaj dotyczące Sithańskiej filozofii. Na Drommund Kass nie ma tego tak wiele jak na Korriban w archiwach, ale na nic więcej liczyć nie mogłam.
    Dzień zleciał mi na medytacji i czytaniu. Chociaż te stare teksty nie dały mi nic nowego to przyniosły mi pewien rodzaj... spokoju? Zawsze tak było, chociaż wiem, że moje uczucia są zupełnie sprzeczne z tym czego mnie uczono. "Spokój to kłamstwo...", ale to była tajemnica. Może i mistrz potrafił przejrzeć na wylot to co czuję, lecz tego nie potrafił dostrzec. Chyba wtedy to jego emocje przysłaniały mu prawdę. Często krytykował moje podejście do przeszłości mówiąc, że trzeba skupić się na przyszłości zakonu, a to co stare upadło.
    Wracając do rezydencji spojrzałam na Cytadelę Imperatora. Jak zwykle robiła wrażenie wśród ciemnych chmur burzowych. Z jednej strony zawsze chciałam zobaczyć co się kryje wewnątrz, z drugiej... lepiej zachować życie.
    I wtedy znów poczułam coś... W Mocy... Jakby część mnie, dawno temu już tu była, ale nie tu konkretnie, lecz tam w środku. Widzę gwardzistów i korytarz... prowadzący do sali tronowej. Widzę... Imperatora!
    - Wybacz Pani - powiedział niewolnik niepewnie patrząc w podłoże. Wyrwał mnie z transu. - Darth Nox prosił, abym odprowadził cię do jego siedziby.
    Czego on chce?! Przecież jest zawziętym wrogiem mojego mistrza - pomyślałam, nie zdradzając mojego zdziwienia. Jednak nie miałam wyboru, nie mogę się sprzeciwić żadnemu Lordowi. Poszłam więc za nim. Na szczęście była to krótka wędrówka. Darth Nox jako członek mrocznej rady mieszkał bardzo blisko Cytadeli.
***
    - Cieszę się, że przyszłaś Error. - zwrócił się do mnie, odprawiając jednocześnie niewolnika. - Jest bardzo ważna sprawa, o której chciałbym z tobą porozmawiać. Wiem co cię ostatnio nęka...
    - Skąd możesz o mnie wiedzieć cokolwiek?!
    Może i musiałam wykonywać jego polecenia, ale to nie znaczyło, że nie mam nic do powiedzenia. Zawsze brzydziłam się tymi lizusami i tchórzami z Akademii, z drugiej strony jednak, z jakiegoś powodu mogłam sobie pozwolić na więcej niż innym akolitom.
    - Na pewno więcej niż ty sama. Byłem przy tobie przez pierwsze siedem lat twojego życia.
    - Po co mi to mówisz?
     Miałam nadzieję, że nie zauważył... Kiedy to powiedział momentalnie poczułam jak przyśpiesza mi serce. Mimowolnie moje ciało oddawało się procesom, których nie mogłam powstrzymać. Na pewno to widział lub nawet poczuł.
    - To najwyższy rozkaz. Mam przeprowadzić pewien test, który sprawdzi czy jesteś gotowa.
    - Na co?
    - "Byłaś wspaniałym błędem"
***
    Od czasu rozmowy z Darthem Noxem minęło wiele dni. Bardzo rzadko go widywałam. Był wciąż pochłonięty, jakąś bardzo zajmującą pracą, o której właściwie nic nie wiedziałam. Tak samo jak nie wiedziałam co tutaj robię poza wspieraniem sił Imperium w bitwach z pomocą ledwie wyczuwalnej mocy medytacji bitewnej. 
    Przy rozwijaniu tej umiejętności nie mogłam liczyć na pomoc. Osób, które potrafią się nią posługiwać jest zaledwie kilka w całej galaktyce, a wśród Sithów, wszyscy są teraz prawdopodobnie w strategicznych punktach walk z Republiką. Nie miałam też na to wiele czasu. Mój mistrz uważał, że ta zdolność rozwinie się sama z czasem, a ja powinnam skupić się na bezpośrednim starciu, co ostatnio szło mi fatalnie. 
    Krążownik "Mefera" właśnie znalazł się w orbicie jednej ze stacji republiki. Zostałam natychmiast wezwana do centrum dowodzenia. Wiedziałam, że ma to coś wspólnego z "testem".
    Na miejscu spotkałam się z Noxem, dwójką agentów imperialnych i Wielkim Moffem Kilranem. Z tym ostatnim miałam już kiedyś odczynienia. Jeśli w grę wchodzi wysoka stawka to prawdopodobnie, chociażby nieznacznie przyczynił się do zwycięstwa - tak przynajmniej mówiono w Kass City. Istna legenda, bohater - słyszałam.
    - To nie możliwe! - wykrzyknął Kilran, gdy weszłam do centrali.
    - Jeśli nasz eksperyment się udał, nie będzie stanowiła wielkiego zagrożenia. - odparł Nox. - Error, to twoja próba. Na stacji przebywa Wielka Mistrzyni Jedi Setele Shan, twoim zadaniem będzie jej pojmanie. POJMANIE, nie zabicie. Czy to jasne?
    - Oczywiście - odparłam.
    - Moi ludzie odciągną uwagę od twojego statku, razem z tobą wyruszy dziesięciu moich najlepszych żołnierzy.
    Sława Satele dorównywała niemal Imperatorowi. Oczywiście prawdopodobnie większość jej dokonań była stosownie ubarwiona na potrzeby propagandy, tak samo jak niektórzy straszą Sithami niegrzeczne dzieci. Jeśli w tych opowieściach, jest ziarno prawdy (a jest tak na pewno), to będzie ona silnym przeciwnikiem. Wielu potężniejszych próbowało i zawiedli. Dlaczego więc wysyłają mnie? Co chcą sprawdzić?
    Czy przeżyję? Czy stchórzę? Czy będę lojalna?
***
    Już na pokładzie stacji zaczęłam wyczuwać wielkie skupienie Mocy. Zdawało mi się, że prowadzi mnie do siebie. To było bardzo dziwne uczucie. Jakby Moc chciała naszego spotkania - nie potrzebowałam planów, żeby wiedzieć dokąd iść. Szłam za tym dziwnym przeczuciem, które przyciągało mnie niczym magnes.
    Zniszczenie obrony wewnątrz stacji było banalnym zadaniem. Większość żołnierzy Kilrana, nie musiała nawet pociągać za spust. Usuwałam z drogi wszystko co stało mi na przeszkodzie do celu, by w końcu stanąć naprzeciw grodzi oddzielającej mnie od Mistrzyni. Czułam wyraźnie jej obecność... taka Moc...
    Już miałam zabrać się za uszkodzenie obwodów, aby dostać się do środka, kiedy drzwi otworzyły się same, a za nimi zwrócona wprost do mnie, stała dumnie Satele.
    Nie było w niej strachu, gniewu, czy nienawiści - jedyne spokój. Może i myślała, że nie ma się czego bać, jednak chwilę temu zabiłam co najmniej setkę jej podwładnych, może nawet przyjaciół. Ona stała tam beznamiętnie, jakby nic ją nie wzruszało. A mówią, iż to my nie mamy uczuć, chociaż jest właśnie na odwrót.
    Mistrzyni jednym skutecznym ruchem uwolniła falę mocy, wypychając z pomieszczenia żołnierzy stojących za mną. Ja sama ledwo utrzymałam się na nogach. Następnie drzwi się zamknęły. Zostałyśmy tylko my dwie. 
    Przecinałam kolistymi ruchami powietrze moim mieczem świetlnym o podwójnym ostrzu z niebieską klingą, który zdobyłam (a właściwie ukradłam) w trakcie wizyty u Dartha Malgusa. Zawsze zastanawiałam się czy zauważył to co zrobiłam, a może właśnie tego chciał. Ma on dość sporą kolekcję mieczy zabitych Jedi. Zaimponował mi, jednak sama nie wiem dlaczego zabrałam akurat ten konkretny model. Miałam przecież już wtedy własny miecz, który z resztą sama wykonałam używając kryształu pozyskanego z klingi mojego największego rywala na Korriban. Byłam z niego bardzo dumna, ale szybko go porzuciłam na rzecz miecza, którego dzierżyłam właśnie w rękach. Czasem okłamywałam innych uczniów, że to pamiątka po pierwszym moim zabitym Jedi. Jedni wierzyli, inni nie, lecz i tak sam jego widok budził respekt.
    - Jakbym patrzyła w lustro dwadzieścia lat temu. Więc to ciebie ten cały czas czułam. - Powiedziała wciąż spokojnym tonem, nie wyciągając nawet broni. Nie miałam pojęcia o czym mówi.

CIĄG DALSZY MOŻE NASTĄPI... :)
Pozdro.
~Noyn

4 komentarze:

  1. Ej no ... ucięłaś opowiadanie w najlepszym momencie. Bardzo podoba mi się ten tekst. Nie jestem jakąś wielką fanką Gwiezdnych Wojen ale muszę pochwalić to.
    Swego czasu pisałam Fan Fiction do filmu ale miałam wtedy jakieś 11 lat i był to sequel Aut. Ostatnio myślałam nad stworzeniem dwóch blogów z opowiadaniami, jedno w klimacie F1 a drugie to coś o Sherlocku. Tylko motywacji brak ...

    Mój kawałek internetu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, ale nie chciałam pisać zbyt długiego postu, bo wiem jak czytelnicy na to reagują, a w tym momencie wydawało mi się fajni przerwać, tak serialowo :)
      Dziękuję. Dzienniki pomagają mi wyładować moją wyobraźnię, ale nigdy nie uważałam, że to jakieś wielkie dzieło, pomaga mi się rozwijać, ale większość tekstów z których jestem dumna nie są z nimi związane. Najlepszy tekst jaki moim zdaniem napisałam do tej pory jest krótkie opowiadanko "Ona też czuje: zaznaczone jako polecany post"
      Jak będę miała chwilkę wolnego to dokończę funfiction.
      Pozdro.

      Usuń
  2. No powiem, że niezły cliffhanger :) Długo się zbierałem do przeczytania tego opowiadania, głównie dlatego, że fanowskie wymysły to nie moja działka, ale jak już przeczytałem to jestem ciekaw co stanie się dalej. Osobiście mam już kilka teorii co mogła powiedzieć Shan i co jest takiego niepokojącego w Error (ciekawe imię jak na eksperyment). Fajnie by było też jakbyś w w SW:tOR stworzyła tą postać, no chyba że jest to tajemnica.
    Pamiętam, że kiedyś, jak byłem mały, stworzyłem cross-over wielu różnych uniwersów, ponieważ strasznie jarałem się tymi markami. Światów jakich użyłem było ok. 6 - nie będę wszystkich wymieniał, ale zdradzę, że Jack Sparrow spotkał się z Lukiem i Harry'm Potterem xD. Pozdrawiam i liczę, że ciąg dalszy nastąpi i to dosyć szybko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje też nie za bardzo, jednak są światy o których można pisać zupełnie samodzielne historie. A SW to naprawdę wielkie uniwersum, jeszcze jak teraz założyć, że całe EU to tylko legenda... pole do popisu jest spore.
      Miałam kiedyś w SWTOR Bounty huntera o imieniu Errora, ale nie ma ona wiele wspólnego z opowiadaniem, poza tym usunęłam ją.
      Jestem ciekawa jak wyglądałoby to spotkanie :)
      Do egzaminów jestem praktycznie przykuta do książek więc zobaczymy...
      Pozdro.

      Usuń