5 stycznia 2016

Druga rocznica bloga, kolejny zeszyt, pisarskie początki, opowiadanie pisane w 3 klasie podstawówki :)

    Hejka!
    Czy wyobrażacie sobie, że dokładnie 2 lata temu napisałam tu swój pierwszy post? 5 stycznia 2014 rok - dla mnie już magiczna data. To naprawdę niesamowite.
    Z tej okazji postanowiłam cofnąć się do naprawdę odległych początków mojej twórczości, czyli kolejnego zeszytu, na którego kartkach mogłam przelewać moje fantazje.

    Kiedy chodziłam do pierwszych klas podstawówki mama pokazała mi swój zeszyt z wierszami, miała ich tam chyba z 200 i drugi z krótkim opowiadaniem o miłości (w sumie to oba zeszyty posiadam nadal). Wierszy kilka przeczytałam, ale za opowiadanie do tej pory nie mogę się zabrać, jeśli chodzi o gatunki to mamy zupełnie inne gusta, jednak "talent" prawdopodobnie mam po niej i to właśnie moja mama mnie zainspirowała do założenia mojego własnego zeszytu z opowiadaniem. Jak dziś pamiętam kiedy poprosiłam ją, aby mi go kupiła. Chodziłam wtedy do 3 klasy podstawówki.

    W zeszłym roku na pierwszą rocznicę o ile pamiętam pokazałam wam zeszyt, w którym powstała historia drużyny i jak to wszystko się zaczęło. Na kolejną rocznicę postanowiłam zerknąć na moje pierwsze zapiski. Chwilami miałam wrażenie, że się popłaczę równocześnie ze śmiechu i wzruszenia.
    Masa błędów ortograficznych, logicznych i ogólnie całość jest bez ładu i składu, ale wyobraźcie sobie radość dziecka, które lubiło po szkole siadać przy biurku i pisać.

  Czytając wróciły do mnie piękne wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to wszystko było prostsze, a samo to że pisałam sprawiało, iż czułam się jakbym była pisarką kalibru Rowling (która była i jest trochę nadal moją idolką). Pamiętam jak marzyłam, aby kiedyś moja książka stała się lekturą szkolną, chciałam żeby wszyscy czytali i znali moje teksty. Dzisiaj również bym tego chciała, ale fragment z lekturą wolałabym jednak skreślić z listy :)
    3 klasa podstawówki - czyli to wszystko miało miejsce jakieś 10 lat temu!!! Już wtedy mnie pchało do pisania. Niesamowite sobie to przypomnieć.
    Kto by pomyślał, że moje dziecięce marzenie się spełni chociaż w niewielkiej części. W końcu mogę się pochwalić moim zdaniem dość sporym gronem stałych czytelników i paroma sporadycznymi, ale to nie ważne. Ważne, że są osoby, które chcą czytać co piszę, których interesuje moje opowiadanie, a nawet jeśli nie i wolą jak piszę artykuły to dla mnie spory sukces.
    Moje koślawe pismo, gdzie w jednej chwili piszę poprawnie, w drugiej kompletnie źle.
    Tytuł gdzieś usłyszałam w telewizji i bardzo mi się spodobał - wygląda mi to na mój pierwszy plagiat (chociaż nie opublikowany więc się raczej nie liczy)

    Nie chce mi się przepisywać całego zeszytu, więc zrobię to tylko z tą pierwszą kartką:

"Część! Mam na imię Djana. Urodziłam się w 1965r. na dwożę króla. Teraz już wiecie że jestem księżniczką, księżniczką Ameryki Północnej. Mam pięć lat mój młodrzy brat ma na imię Erittemes ma dwa miesiące. W przeczkolu mówią na mnie księżna djana. Mam pokój z Erittemesem, moją najlepszą koleżanką jest Arlletina."

    W tym momencie pozostaje mi tylko tarzać się ze śmiechu. Pamiętam, że wszystkie nazwy, które miały dwie takie same literki następujące po sobie uznawałam za coś... fajnego/ egzotycznego? Nie wiem co mi strzeliło z datą urodzin, ale z Ameryką to wiem, że jak byłam mała moja ciotka wysyłała mi stamtąd sporo prezentów, możliwe iż pisałam to po jej odwiedzinach, kiedy pierwszy raz widziałam ją na oczy. W każdym razie Stany kojarzyły mi się z czymś dobrym.




















To fragment historyjki, w której księżniczka szykuje urodzinową niespodziankę dla swojej przyjaciółki i rysuje mapę, aby znaleźć prezent Arlletina musi iść za jej wskazówkami :)




A tu kolejny mini plagiat oraz opowiadanko o poszukiwaniu skarbu. Teraz widzę jak dawno temu grałam w gry z Reksiem i jak ta gra mi się nie znudziła do tej pory.
Stworek po lewej stronie to Robinson Kozo - jeden z bohaterów gry Reksio i skarb piratów, który dał księżniczce klucz do lasu :) A potworek po prawej stronie mieszka w wulkanie, mimo że Robinson ostrzegał dziewczynki przed nim, to on okazał się bardzo przyjazny.

Napisałam jeszcze kilka historyjek. Między innymi o miłości Diany (która ma 5 lat :), o tym jak pilnuje 2 miesięcznego brata... mówiłam, że to jest bez ładu i składu, ale czego oczekujecie miałam wtedy jakieś 9 lat!
Ogólnie zeszyt jest dość mocno zapisany, ale wybaczcie chce sobie resztkę wstydu oszczędzić :)
Pozdro.
~Noyn

PS: Mogę w najbliższym czasie nie odpisywać na komentarze tak często jak zawsze, za tydzień mam egzamin, a za dwa kolejny :(

10 komentarzy:

  1. Też miałam 9 lat, gdy zaczęłam pisać swoje pierwsze opowiadanie. To była historia o bliźniaczkach-czarodziejach, które nie wiedziały o swoim istnieniu. Ich rodzice zginęli i obie wychowały się w różnych rodzinach. Jedna wiedziała kim jest, a druga nie. Chociaż opowiadanie przypomniało pewien film to potem wszystko było inne. Szkoda, że wyrzuciłam te kartki z opowiadaniem. Zabawę miałam niesamowitą i w sumie dzięki temu opowiadaniu zaczęłam pisać. Kurczę, nie mogę uwierzyć, że ten już dwa lata. Jak ten czas szybko leci... Fragment ,,Urodziłam się w 1965 roku" mnie rozwalił. Wyobrażam sobie ciebie jako małą dziewczynkę, która siedzi nad zeszytem i piszę to zdanie. Gdyby nieco dopracował opowiadanie to pomysł na książkę dla dzieci byłby świetny. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wiem o jaki film chodzi :) Ja staram się takie przedmioty zatrzymywać w miarę możliwości.
      Czas leci faktycznie szybko, a wydawałoby się, że chwilę temu była dopiero pierwsza rocznica. Pamiętam jak zaczęłam pisać to opowiadanie, byłam bardzo podekscytowana i chciałam pisać jak profesjonalistka więc pisałam takie głupoty myśląc, że dzięki temu książka będzie bardziej poważnie brzmiała - po latach okazało się, iż jest na odwrót :)
      Pozdro.

      Usuń
  2. Też jak miałem 9 lat (a nawet, i 10, i 11!) pisałem swoje opowiadania. Najpierw był to misz-masz wielu moich ulubionych uniwersów - Harry Potter, Gwiezdne Wojny, Indiana Jones i jeszcze kilka innych (gdy dzisiaj sobie myślę o tym, że Indy był nauczycielem w Hogwarcie, to chce mi się tak bardzo śmiać xD). Zanim jednak to powstało to napisałem o przygodach bodajże Braila. Był to pastisz/plagiat Harry'ego Pottera. Bohaterowie wyglądali tak samo itp. Różniło to się tylko imionami postaci i tym, że w tej szkole były raptem... 4 przedmioty. Aczkolwiek to opowiadanie wspominam najmilej, gdyż zajęło mi 120 stron bez obrazków :p Podobnie jak ty, też chciałem, aby moje powieści osiągnęły sukces, były sprzedawane w empiku oraz były lekturami szkolnymi. Wspaniałe czasy! Szkoda, że nie mam już ani jednego zeszytu.
    Gratuluję wytrwałości. 2 lata to szmat czasu! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Takie dziecięce zabawy wspomina się najlepiej jeśli ma się do tego dystans. Nie pisałam Funficów kiedy byłam mała, ale w podstawówce zazwyczaj to ja wymyślałam zabawy i nie jednokrotnie powstałoby z tego zabawne opowiadanie. Po tym zeszycie w gimnazjum pisałam jeszcze jeden, już ostatni, ale postanowiłam go komuś podarować, czego trochę żałuję z perspektywy czasu, bo ta osoba nie potrafiła docenić, że dałam jej właściwie moją duszę.
      Pozdro.

      Usuń
  3. Uff, aż mi przypomniałaś, jak to ja pisałam swoje opowiadania! Również byłam 9-latką ;P. Serdecznie gratuluję Ci rocznicy bloga! ;D U mnie dwa lata upłyną dopiero w lipcu. Również wzorowałam się w swoich pierwszych opowiadaniach głównie na ,,Harry'm Potterze". Miksowałam sytuacje nie tylko z filmów, ale i gier, a najznakomitszą była ,,Need For Speed Most Wanted" :D Kocham tę grę, ma potencjał. Życzę Ci jak najdłuższego prowadzenia bloga i zdobienia Blogosfery :D

    world-chinese-rat.blogspot.com/ - na blogu już drugi post w 2016 roku, zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ci dziękuję.
      Takie dziecięce mini plagiaty w pewnym sensie pomagają później. Ja uważam, że w moim opowiadaniu nie widać tego w jaki sposób się inspiruję się innymi dziełami, to wiem tylko ja, a pierwowzór to właściwie funficion gry komputerowej... trochę przeróbek i właściwie nie ma bata aby ktoś powiązał moje opowiadanie z tą grą.
      Pozdro.

      Usuń
  4. Aż mi się przypomniało jak ponad 6 lat temu (czyli też miałam 9 :D) tchnęło mnie na pisanie. I co dziwne ten pomysł,który teraz realizuję wziął się z mojej główki właśnie 6 lat temu. Wtedy opowiadanie miało może 1,5 strony w wordzie pisane czcionką 16, imiona były typowo dziecięce (teraz bardziej wzoruję się na łacinie) i brak ogólnej fabuły, dopiero pół roku temu pomyślałam, żeby dopracować stary projekt i bam, powstał blog ;)
    Gratuluję 2 lata wytrwania w blogosferze i życzę więcej sukcesów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Jak widzę 9 lat to magiczny okres. Wielu moich czytelników miało z pisania opowiadań podobną radochę co ja :) Jak teraz tak sobie przypominam to pisałam jakieś opowiadanie w wordzie na podstawie jednego z moich zwariowanych snów, ale niestety komputer się zepsuł i nic nie zostało z tej historii oprócz moich wspomnień.
      Dziecięce umysły są naprawdę piękne, czasami aż żal, że tak niewiele mamy z tego okresu, aby się inspirować.
      Pozdro.

      Usuń
  5. Świetnie jest znaleźć po latach takie perełki :D Jestem pod wrażeniem Twojego zeszytu - wszystko z oprawą graficzną, te rysunki wplecione w historię są świetne (jak na 3 klasę podstawówki :D).
    Też zawsze robiłam takie rzeczy, mam pełno zeszycików z różnymi zapiskami, obrazkami itd. Jak znalazłam moje opowiadanie z angielskiego (jakieś zadanie domowe), to też myślałam, że padnę :D Genialna historia opętania (chociaż patrząc na poziom dzisiejszych horrorów, to pewnie nawet ta moja historia byłaby straszniejsza :D)
    Swojemu przyszłemu dziecku też pokażę mój zbiór wierszy, może się zainspiruje :D
    Powodzenia na egzaminach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można się nieźle pośmiać, a to w sumie nie wszystko, bo chyba zachował mi się jeden ze starych pamiętników z dzieciństwa, które co roku dostawałam w paczce od mikołaja.
      Wiersze mojej mamy są naprawdę ładne, ale nie wracam do nich za często, bo są trochę dołujące. Mimo wszystko fajnie jest mieć na półce taki "relikt"
      Pozdro.

      Usuń