29 marca 2016

Misja Połączenie - Klan i wielkie, małe BUM

W poprzednich odcinkach:
Drużynie Destiny polecono zbadać sprawę ataków hakerskich na sieci dyplomatyczne, które są powodem chaosu i konfliktów w galaktyce. Po zbadaniu najnowszego miejsca zbrodni bohaterowie zdobyli kolejny trop prowadzący na pewien statek cywilny. Zadanie wydaje się proste, jednak jak zwykle znajdzie się coś co skomplikuje sytuacje :)

Dzienniki Yrososa

Stacja paliwowa przy orbicie Xar 31.10.2185r. 09:07 czasu orbitalnego Zowe.
      - To ten statek - powiedziała Anna.
      Doki przy większych stacjach bywają ogromne. Ta konkretna leżała przt głównym szlaku handlowym i zarazem najkrótszej drogdze do FireForce - układu, w którym znajdowało się pięć planet-potęg przemysłu rasy ludzkiej. Było niemal pewne, że to właśnie tam kieruje się nasz cel.
      Przeznaczenie po takiej podróży też potrzebowała uzupełnić zapasy paliwa. Więc Grom razem z Ronohem została, by zająć się statkiem oraz najmniejszym członkiem załogi. Anna nie była zbyt zadowolona, ale nie wiadomo z kim mamy do czynienia, dlatego z dwojga złego trzeba było wybrać mniejsze zło.
      - Zamknięte. W środku brak organizmów żywych - mówi dalej.
       Technologia co rusz zaczyna mnie przerażać. Jeszcze do szczęścia brakuje sztucznej inteligencji, która możliwe, że odpowiada za ten cały bałagan. Nawet mój mentor nie jest tak szalony... chyba.
      - Michael, zostań tutaj na wypadek, jakby właściciel się pojawił. My rozejrzymy się w środku - wydałem rozkaz.
      Strasznie dziwnie brzmiał w moich ustach, jeszcze dziwniej poczułem to w moich bebechach. Wiem, że mój przyjaciel nie znosi jak mu się rozkazuje, ale trudno mieć do niego o to pretensje.

***
      Mimo, że doki wydawały się ciągnąć w nieskończoność, wnętrze wypoczynkowe dla przejezdnych było o wiele mniejsze. Zaledwie dwa piętra rozrywkowe i jedno mieszkalne.
       W środku panował okropny zaduch. Widocznie właściciel nie wprowadził ograniczeń dotyczących palenia różnorakich substancji. Szczególnie wyczuwałem woń ziemskiego tytoniu oraz okreniańskiego Fer'il. 
       Ustaliliśmy, że statek nosi nazwę Beel, nie jest powiązany z żadnymi stowarzyszeniami kupieckimi, a tym bardziej nie jest zarejestrowany pod flagą Alianty. Jednak nie zmienia to faktu, iż jest to spory transportowiec, a takie często miewają stałe kursy, chyba że mamy do czynienia z przemytem. W takiej sytuacji będzie ciężej. Drobne złodziejaszki boją się, że chodzi nam o nich, kiedy w rzeczywistości nie do nas należy wtrącanie się w takie sprawy. 
      Podeszliśmy razem z Anną do baru, żywiąc głęboką nadzieję, iż faktycznie statek należy do stałego bywalca, jednak takie rzeczy to chyba tylko w filmach. Goście stojący za ladą ledwo potrafili odróżnić twarz jednego człowieka od drugiego. 
       Jednak nasze zachowanie zwróciło widocznie uwagę poszukiwanej przez nas osoby. 
       - Powiedzcie waszemu szefowi, że wypełniłem kontrakt - powiedział.
       Widocznie wziął nas za kogoś innego. 
       Anna posługując się naszymi sygnałami migowymi potwierdziła, że to właśnie ten mężczyzna jest naszym celem. Szczupły, dobrze zbudowany szatyn, lat 29, Eric Maheto - zdjęcie z naszej bazy danych musiało być zrobione dość dawno. Prawdopodobne było, że poddał się w kilku znaczących miejscach operacji plastycznej.
       - My nie w tej sprawie - odezwała się Anna.
       - A to ciekawe... A może to wy macie dla nas jakieś zlecenie?
       - Nas? - zapytałem.
       Nie miałem pojęcia o co chodziło temu człowiekowi za pierwszym razem, ale teraz to już zupełnie zostałem zbity z tropu. Spojrzałem na moją towarzyszkę, która zdawała się wiedzieć co się dzieje. 
       Odruchowo, szukając ratunku z trochę krępującej sytuacji spojrzałem na rękę Anny.
       "Klan" mówiła jej dłoń. 
       No jasne. "Kontrakt", "zlecenie", gość należał do Klanu - między rasowej organizacji skrytobójców. Ciekawe... od dawna się zastanawiałem czy ludzie zaczęli się do nich przyłączać, ale widocznie Klan nie wybrzydza, o ile ma się odpowiednie umiejętności. We wszechświecie nie brak ludzi, którzy są gotowi dużo zapłacić za czyjąś śmierć, a oni potrafią to zrobić w taki sposób, aby wyglądało to na wypadek, śmierć naturalną lub obwinić kogoś innego. Niewiele się słyszy, żeby ktoś odkrył, że to właśnie Klan jest zamieszany w jakąś sprawę. 
       Zmierzyłem gościa od góry do dołu. Gdyby nie bystre oko Anny, zapewne nie dostrzegłbym z kim mamy do czynienia. Zdradzał tylko go lekko wystający tatuaż zza rękawa. Lecz był on ledwie widoczny dla kogoś takiego jak ja.
       - Może usiądziemy i porozmawiamy? - zaproponowała Anna.
       Pozwoliłem jej przejąć inicjatywę. Już dość się zbłaźniłem, a ona ma usposobienie, dzięki któremu lepiej odnajduje się w takich sytuacjach.
       Usiedliśmy przy pobliskim stoliku.
      - Jesteśmy ze Straży - powiedziała, jednocześnie pokazując emblemat - Prowadzimy pewne tajne śledztwo i potrzebujemy dostępu do komputera pokładowego twojego statku.
      - Czego chcecie?
      - Informacji. A konkretniej tych o zabezpieczeniach, zaporach i szyfrowaniu komputera.
      - Nie jest mi to za bardzo na rękę. Nie lubię jak ktoś dotyka moich rzeczy. 
      - Rozumiem, ale nie potrzebujemy twoich dostępu do twoich prywatnych plików.
      - A co jeśli powiem "nie"
      - Wtedy dam znać pewnej bardzo zdenerwowanej okreniance, żeby zabrała to czego potrzebujemy siłą. Niszcząc przy tym niekontrolowanie rzeczy, które prawdopodobnie chciałbyś zachować w całości i zabierając niewygodne dane.
       Aż mnie ciarki przeszły, kiedy tak mówiła.
       Oboje patrzyli sobie prosto w oczy. Próbując coś wyczytać. Mężczyzna chyba chciał się upewnić, że Anna nie blefuje, a ona robiła wszystko, by zataić fakt, iż powiedziała mu półprawdę, ale jednak prawdę.
       Mówiło się, że osoby należące do Klanu potrafią bardzo dobrze zrozumieć intencje osób, z którymi rozmawiają. Z drugiej strony mówiło się też o tym, jakoby potrafili stawać się niewidzialni sami z siebie albo czytać w myślach, co jest niemożliwe, ale to nie powstrzymuje pewnych grup od wiary w takie zabobony.
***
       Michael wciąż stał przy statku, widocznie znudzony i chyba już trochę podirytowany. 
       - Możecie wejść, ale bierzecie tylko to o czym mówiliście. Potem sam przejrzę te pliki i zdecyduję czy możecie je zabrać.
       - Oczywiście.
       Całą trójką zebraliśmy się, żeby wejść do środka, jednak w mgnieniu oka mężczyzna nas powstrzymał.
       - Tylko jedna osoba.
       Naturalnie, że nam nie ufał. Poza tym prawdopodobnie było, iż przewoził na swoim statku coś czego lepiej, abyśmy nie widzieli. Jednak nie widziałem problemu w jego warunkach. I tak dostaniemy to czego chcemy, a potem zajmiemy się sprawą Grom, która wygląda o wiele poważniej.
       Anna nawet nie czekając na moją decyzję weszła na pokład. Nie ma co się dziwić, w naszej ekipie nie ma lepszego specjalisty od komputerów, Grom zna się trochę, ale nie w takim stopniu, lepiej sobie radzi z mechaniką, a ja i Michael - dla nas to dzięki magii ekran komputera w ogóle działa. 
       Czekaliśmy we dwójkę, na powrót przyjaciółki, nie odzywając się do siebie ani słowem. Nie wiem za bardzo dlaczego. Aż tak bardzo był zły za to co się stało. Pamięć odzyskał już niemal w pełni więc...
       - Uciekać! - krzyknęła ze środka Anna, choć nie słyszałem jej za dobrze.
       Nie zastanawiając się oboje szybko odsunęliśmy się od statku, chwilę potem wybiegła z niego Anna oraz członek Klanu.
       BUM!

Hejka wszystkim!
A obiecywałam sobie, że nie dopuszczę do przepraszania za nieobecność... znowu, a jednak muszę. Niestety, mimo iż nie obchodzę za bardzo świąt to zostałam wciągnięta w ich wir, czyli wielkie wiosenne porządki, a potem wyżerka u cioteczki :)
Tak więc post był sporo spóźniony. Za co przepraszam, ale wy też pewnie mieliście ciekawsze rzeczy do roboty w tym czasie.

Ogłoszenia parafialne:
Za tydzień w niedziele pojawi się recenzja filmu, który wygrał w ankiecie, czyli Wyścig.
Jeśli czas mi pozwoli postaram się w tym tygodniu zrobić pierwszą odsłonę zapowiadanej serii recenzji kanałów na YT. Na początek wybiorę jakiś sama, a jeśli wam się spodoba, będziemy robić tak jak z filmami. Jeden ja wybieram, drugi wy z pomocą ankiety.
Zapraszam także na mojego nowego bloga. Najnowszy post: Czego uczy szkoła? Winny mimo, że nie ma dowodów.
Postaram się też być bardziej aktywna na FB, bo trochę tam cicho.

Jak myślicie co się stało na statku, po tym jak Anna do niego weszła? Jak w roli przywódcy grupy sprawdza się Ros?
Piszcie w komentarzach. Jeśli blog się podoba zaobserwuj, by być na bieżąco. A jeśli podobał ci się tylko ten post lub inny pojedynczy pokaż mi to dając +1. Zapraszam także na funpage bloga oraz twittera :)

Pozdro.
~Noyn

4 komentarze:

  1. Ros póki co jeszcze nie miał okazji się wykazać jako dowódca (chociaż dowódca nie ma się wykazywać- jego zadaniem jest zajęcie się drużyną i podejmowanie najważniejszych decyzji).
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam.
    Jak idą przygotowania do matury? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że radzi sobie całkiem nieźle póki co. Zajął się przecież Anną i Michaelem, a dla Noyn jest przyjacielem od bardzo dawna. Jest trochę mniej porywczy niż Michael, potrafi słuchać, jest bezstronny, ale brak mu charyzmy i autorytetu, który miałby Michael gdyby szedł wcześniej w stronę zjednoczenia do siebie ludzi. Miejmy nadzieję, że zrozumie swój błąd.

      Pełną parą. Wkurzam się ciągle o to, że muszę przepraszać czytelników za nieobecności, a w większości wszystko przez tą głupią maturę. Chcę ją mieć już jak najszybciej za sobą. Ale jeszcze tylko miesiąc harówki i robię sobie długie wakacje, tak czy siak :)
      Pozdro.

      Usuń
    2. Rzeczywiście. Ros podchodzi do problemów drużyny bardziej emocjonalnie niż Michael (rozumie, co czuła Anna czy Michael). To jedna z jego zalet. Charyzma i autorytet? Może zdobędzie je z czasem.
      Zazdroszczę. Ja tylko dwa tygodnie, ale potem i tak muszę chodzić... Matura to egzamin dojrzałości (podobno), stresuje dużo bardziej niż wszystkie dotychczasowe testy i egzaminy, a jednak kiedyś pewnie powie się, że matura jest sto razy lepsza niż sesja/rozmowa o pracę/cokolwiek, co czeka nas w przyszłości. Ale chyba od czasu do czasu dobry jest taki stres (częściowo!). Wtedy człowiek docenia szarą rzeczywistość (i posprząta pokój, dom, ogród, dokończy oglądać serial, czytać książkę- wszystko byleby się nie uczyć ^^).

      Usuń
    3. To również możliwe.
      Nie ma czego zazdrościć, chociaż jestem trochę przyzwyczajona do tych wszystkich egzaminów to jednak matura obejmuje wszystkie etapy edukacji. Przynajmniej ta obowiązkowa.
      Z tą codziennością to pewnie masz rację :)

      Usuń