27 sierpnia 2016

Misja Połączenie - Co kryje przyszłość?

W poprzednich odcinkach...
Drużynie Destiny polecono zbadać sprawę ataków hakerskich na sieci dyplomatyczne, które są powodem chaosu i konfliktów w galaktyce. Bohaterowie po wielu przygodach, w końcu natrafiają na prawdopodobnie kluczowy trop, wróżący straszną przyszłość dla Ziemi. Znajdują człowieka o imieniu John Titor...

Dzienniki Michaela

Stacja Tempus dnia 7.11.2185 r. 15:37 czasu orbitalnego Ziemi.
     - To ty jesteś tym hakerem, którego tropimy?
     Mężczyzna odsunął się od konsoli i stanął nam naprzeciw.
     - Tak, ale muszę powiedzieć, że trochę to potrwało, zanim odczytaliście moją wiadomość. Chociaż starałem się używać najmniej skomplikowanej technologii. A tak w ogóle to nazywam się John Titor, dzięki, że spytaliście.
     To imię... To przecież tylko legenda, stara historia, którą wykorzystują pisarze, scenarzyści i mamy opowiadające bajki dzieciom do snu. 
     - Nie kłam. Mów swoje prawdziwe imię! - Niemal krzyknąłem, tracąc powoli cierpliwość.
    Chciałem po prostu skończyć całą tę grę. Drań się przyznał do zamachów na bardzo ważne sieci dyplomatyczne. Przez niego ludzie stają się w oczach obcych słabi. Nawet już mnie przestało obchodzić, jakie miał motywy. Ścigaliśmy go po całej galaktyce, teraz odpowie za swoje czyny.
     - Nie kłamię. - Odpowiedział ze stoickim spokojem mężczyzna.
     - Czy ktoś mi wyjaśni, o co chodzi? Dlaczego nie miałoby to być jego prawdziwe imię? - Zapytała Noyn.
     - John Titor to imię bohatera ze starych opowieści o podróżniku w czasie. Ciotka Catherine czytała mi serię książek na podstawie tej legendy. - Wyjaśniłem jej.
     Zainteresowanie tą postacią było bardzo silne jakoś pięćdziesiąt lat temu, kiedy po pojawieniu się w roku 2000, wrócił mówiąc, dlaczego część jego wcześniejszych przepowiedni się nie spełniła. Oczywiście wszystko to działo się w sieci. Równie dobrze to mogłaby być zabawa dzieciaka, który interesował się tematem. Każdy może przybrać nick TimeTravel_0 i opowiadać niestworzone historie co on zrobił, żeby zapobiec III wojnie światowej, w takiej wersji, jaka była wcześniej m.in. opóźniając datę jej wybuchu.
     Bardzo możliwe, że żaden z pozostałych członków mojej drużyny, nie wie, kim jest ta postać.
     - Stare opowieści co? Powiem szczerze, że gdybym nie musiał, nie ujawniałbym się, ale to była konieczność. Robię wszystko by chronić Ziemię i ludzi, podobnie jak wy. Dlatego tu wszyscy jesteśmy. Ziemi oraz jej mieszkańcom grozi wielkie niebezpieczeństwo, które nastąpi w niedalekiej przyszłości. Przybyłem tu by temu zapobiec. Stąd to zamieszanie w sieci. Jednak nawet nie marzyłem, że sprawę będziecie badać właśnie wy. Dostrzegłem okazję i z niej skorzystałem.
     - Mamy ci ot tak uwierzyć, że podróżujesz w czasie? Jeśli chciałeś się z nami spotkać, mogłeś się z nami skontaktować w normalny sposób. - Powiedziała Anna.
     Mężczyzna mówił z dużą pewnością siebie. Albo jest doskonałym kłamcą, albo faktycznie mówi prawdę. Jego mowa ciała nie wskazuje na to, by nas oszukiwał, ale jeszcze nie pora na ostateczny osąd. Nas też uczono sztuki kłamania, chociaż ja przechodziłem szkolenie na wielu szczeblach, podczas gdy reszta wiedziała tyle, ile jest niezbędne. Nasi nauczyciele potrafili podłączeni do wykrywacza kłamstw powiedzieć, że są obcymi mieszkającymi we wnętrzu Słońca i maszyna uznawała to za prawdę. Umieli też działać wstecz, mówić prawdę tak, by ktoś (lub urządzenie) uznał to za kłamstwo. Zazdrościłem im tego. 
    - Każda moja ingerencja z nie mój czas musi być przemyślana. Nie mogę przewidzieć co się stanie, jeśli jakaś kamera zarejestrowałaby mnie w tym czasie i ktoś odkryłby moje zdjęcie z początków XXI wieku. To byłoby niebezpieczne, a mam ważniejsze rzeczy na głowie niż zabawa w naprawianie swoich błędów. Nie wierzycie mi? Stańcie w wyznaczonym polu w tamtym kącie - wskazał na miejsce za nami po naszej prawej stronie niedaleko wyjścia, gdzie na jasnoniebieskiej podłodze zaznaczono na czarno duży kwadrat. - pokażę wam przyszłość.
     Spoglądaliśmy na siebie, niepewni co robić. Z jednej strony byłem zaciekawiony, ale z drugiej strony musiałem zakładać, że mam do czynienia z przestępcą, chcącym nas zaciągnąć w pułapkę.
     - Rozumiem. Mam wejść pierwszy. - powiedział mężczyzna.
     Przeszedł przez salę do czarnego pola. Wszyscy odprowadzaliśmy go wzrokiem. Obserwowałem każdy jego najmniejszy ruch, trzymając ręce na pasie, w którym mieściły się moje pistolety. Byłem gotów w każdej chwili. 
     Ros to zauważył. Spojrzał na mnie, kręcąc delikatnie przecząco głową. Nie mógł mnie winić za to, że jestem przezorny. 
     - Widzicie. Nic tu nie ma. - mówił, jednocześnie chodząc po wydzielonym polu. - Zostanę tutaj, wy przyjdziecie do mnie, a ja mam pokażę dowód.
     Jego słowa widocznie ośmieliły Rosa, który zrobił, to o co poprosił mężczyzna. W ślad za nim poszła Grom, co mogłem przewidzieć. Anna odczekała chwilę, ale dała się namówić słodkim oczkom Rosa. Nie byłem do końca przekonany czy to dobry pomysł, mimo wszystko.
     - Zostajesz? - zapytał mężczyzna.
     Wyrwał mnie z zamyślenia. Cholerny manipulant zmusił mnie do dołączenia do reszty, poruszając mój instynkt podążania za stadem. Obym tego nie żałował.
     - 12 marca 2348 rok, orbita okołoksiężycowa, kapsuła. - powiedział.
     Nagle ściany jakby znikąd pojawiły się, ogradzając kwadrat. Spojrzałem w górę. Wcześniej sufit mieliśmy bardzo wysoko nad sobą, teraz był tak nisko, że ojciec Grom musiałby się schylić i również zabarwił się na czarno. Siedzieliśmy zamknięci w ciemnym pudle. Dobrze, że chociaż było światło, mimo iż nie zauważyłem tutaj żadnego urządzenia, które mogłoby je emitować.
     Niecałą może minutę później wszystko wydawało się wrócić do normy. Sufit i ściany magicznie zniknęły. Stało się to mniej więcej w czasie, gdy niestety zachciało mi się mrugnąć, ale podejrzewam, że nawet jeśli nie miałbym takiego pecha, to pewnie i tak nic bym nie zobaczył.
     Zmieniła się za to sceneria. Główny pokład na stacji był dość obszerny. Teraz wylądowaliśmy w o wiele ciaśniejszym pomieszczeniu, lecz równie ubogo przyozdobionym. Przed nami na całej ścianie było wielkie okno. Aż ciężko było na nie patrzeć. Na Destiny nie ma wiele okien, a Przeznaczenie nie ma ich w ogóle. Niepotrzebna słabość konstrukcyjna - mówią inżynierzy.
     - Chodźcie i spójrzcie. - powiedział mężczyzna.
     Podeszliśmy wszyscy do ogromnego okna. Z niego wspaniale było podziwiać Księżyc oraz Ziemię, którą opuściłem dawno temu i za którą do dziś tęsknie.
     W pewnym momencie ten piękny obraz zaburzyła wyłaniająca się z nadświetlnej przerażająco duża flota statków. Co najmniej trzydzieści ciężkich krążowników, podobna liczba pancerników, a innych pojazdów nie zliczę.
     - Oto flota Federacji Wojskowej.
     - Tamten statek wygląda jak Seloro. - powiedziała Grom.
     - To rekonstrukcja. Obserwujemy teraz to, co się stanie za ponad sto pięćdziesiąt lat, jeżeli nic nie zmienimy.
     Największy pancernik odpalił wszystkie najcięższe pociski w stronę Księżyca, a chwilę potem oglądaliśmy jedynie szczątki. Wszędzie były wybuchy. Satelita rozpadał się kawałek po kawałku, z każdym uderzeniem pocisku, aż w końcu pozostała z niego tylko kupa kosmicznego gruzu.
     Ciężko było nie wyobrażać sobie, ile istot właśnie zginęło. Księżycowa kolonia była przecież jedną z największych w Układzie Słonecznym. Miliard osób - mniej więcej tyle osób tam mieszkało. Jednak konsekwencje tego ataku na Ziemię mogą ją zniszczyć.
     Statki zaczęły posuwać się dalej w kierunki naszej planety. Wtedy z nadświetlej wyszły statki Straży, jednak nie były tak liczne. Podczas gdy połowa floty wciąż leciała w stronę Ziemi, połowa została, odpierając daremną próbę Straży pokrzyżowania planów Federacji. 
     Gdy zorientowano się, jaka jest przewaga liczebna wroga, Straż wezwała posiłki, lecz i one nie miały szans przebić się przez zaporę, którą utworzyła obca rasa. Wtedy druga połowa floty Federacji przystąpiła do działania. Ostrzelała równocześnie Ziemię. Nie wypuściła wielkich pocisków, które rozwaliłyby planetę, tak jak to zrobiono z Księżycem. Jednak i tak mieliśmy dobre miejsca, by widzieć, jak cały ląd płonie. Z zielonej planety, Ziemia zmieniała się w planetę ognia. Niemal w uszach dźwięczał mi krzyk ludzi. Niedługo potem mogliśmy zauważyć kilka statków, rozpaczliwie próbujących ocalić się z rzezi. Jednak po chwili każdy z nich zostaje zestrzelony.
     Miałem ochotę płakać. Urodziłem się tam! Jak ktokolwiek mógłby być zdolny do takiego okrucieństwa! Nawet jeśli to przyszłość, to kto wie, czy nie oglądam właśnie, jak giną moje wnuki albo prawnuki!
     - Dlaczego? - Wydukałem.

CIĄG DALSZY NASTĄPI...

Na moim zegarku jest 23:44, ale nie wiem, czy uda mi się wstawić tego posta przed północą. Jednak starałam się. Może i bym zdążyła, gdyby nie to, że zaczęłam jadać kolację. Zazwyczaj zastępowała mi ją paczka chipsów :)

Czy John zyska zaufanie drużyny? Czy to, co oglądali to faktycznie przyszłość? Jeśli tak to, jak myślicie, co doprowadziło Federację do takiego czynu? Dlaczego John im to wszystko pokazuje?
Piszcie w komentarzach. Jeśli blog się podoba, zaobserwuj, by być na bieżąco. A jeśli podobał ci się tylko ten post lub inny pojedynczy pokaż mi to, dając +1. Zapraszam także na funpage bloga oraz twittera :)

Pozdro.
~Noyn
Może spodoba Ci się również:
- Wojna Słoneczna - Jak doszło do konfliktu? #Historia świata cz. 1
- Boimy się tego, co nieznane, czyli recenzja X-men (2000)
- Dlaczego musimy skolonizować kosmos?

8 komentarzy:

  1. Bardzo zaciekawiła mnie ta historia... :) Bardzo chętnie zacznę czytac ją od samego początku! :) Wieczorem się do tego zabiore! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam ten kawałek ale chyba przeczytam od początku *-*
    Świetnie piszesz
    Pozdrawiam
    Love-styl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytanie od środka książki lub (co bardziej pasuje w moim przypadku) oglądania serialu nie jest niemożliwe, ale zdecydowanie lepiej wrócić do początków.
      Pozdro.

      Usuń
  3. Bardzo mnie to zaciekawiło,zacznę czytać od początku :) Obserwuję :)
    http://justynaksiazek.blogspot.com/
    LINK DO KANAŁU

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za komentarz,
    niestety żyjemy w świecie, który nas zniewala na każdym kroku. Jestem zwolennikiem dużych swobód obywatelskich dlatego drażni mnie każda forma narzucania ludziom czegokolwiek. Przed drugą wojną światową w Polsce posiadanie dowodów osobistych nie było obowiązkowe (w USA dalej nie jest), a dziś? W obecnych czasach nie tylko dowody osobiste ale nawet numer PESEL wymyślony przez komunistów w latach 60-tych XX wieku jest przymusem. Na każdym kroku zmusza się nas do korzystania z dowodów osobistych, nawet pokoju w hotelu /akademiku nie można wynająć bez pokazania dowodu osobistego. Czyż to nie jest zniewolenie oraz sposób na kontrolowanie społeczeństwa?

    Chrzest, pierwsza komunia i bierzmowanie też są przykładem zniewolenia. Ludzi zmusza się do wiary przymusowym chrztem i potem w dzieciństwie wmawia, że tak trzeba, gdzie tu wolność w wyborze religii? Ile osób w Polsce możemy zaliczyć do świadomych katolików, którzy wybrali tę religię z przekonania i podszeptów serca?

    Innym przykładem zniewolenia i kontroli jest wmawianie ludziom, że pieniądze elektroniczne są lepsze od pieniędzy papierowych, a konta bankowe są lepsze od oszczędzania gotówki w domu. Rządy wielu krajów nie ukrywają, że dążą do likwidacji pieniędzy papierowych. Ludzi, którzy płacą "kartą" łatwo można namierzyć, wiadomo gdzie, co i kiedy kupowali. To przykład kontroli absolutnej dlatego ja zawsze, absolutnie zawsze płacę za wszystko gotówką.

    Jeszcze innym przykładem są kamery, których w miastach (niby dla naszego bezpieczeństwa) wiesza się coraz więcej. Jeśli ludzie się nie zbuntują to za klika albo kilkanaście lat obudzą się w świecie o wiele gorszym niż ten, który opisywali Orwell i Huxley razem wzięci.

    OdpowiedzUsuń