22 września 2014

Wyzwanie część I

Zapis tekstowy nagrania głosowego z kamery nr 385 Stacja Destiny
z dnia 02.09.2185r. 20:35 czasu orbitalnego Zowe
Noyn: Piękny widok prawda?
Yrosos: Masz racje. Nie dziwię się, że lubisz tu przebywać, ale... po co chciałaś się spotkać właśnie w tym miejscu?
Noyn: Nie chciałam, żeby ktoś nam przeszkadzał. W szczególności tata. Będzie zły kiedy się dowie...
Yrosos: Czy jest, aż tak przewrażliwiony, że zwykła rozmowa może go rozzłościć?
Noyn: Nie, nie o to chodzi. Niedługo rozpocznie się kolacja i ustaliłam z tatą, że jako pamiątkę podaruję Niralowi mój naszyjnik, ale chciałam go jednak dać komuś innemu.
[Noyn ściąga naszyjnik]
Yrosos: Przecież... Ty go nigdy nie ściągałaś... To jest... Nie mogę go wziąć.
Noyn: Chce, żebyś go dla mnie przechował, a jeżeli mi się nie uda, niech chociaż on nie trafi w ręce Nirala. 
Zapis tekstowy nagrania głosowego z kamery nr 385 Stacja Destiny
z dnia 02.09.2185r. 21:18 czasu orbitalnego Zowe
[tłumaczenie]
Arran: Ładnie wyglądasz.
Noyn: [uśmiecha się] Chyba jako jeden z niewielu tak myślisz. Gdybyś widział tych ludzi wpatrzonych we mnie jak w ducha...
Arran: Nie rozumiem. Nie przyzwyczaili się?
Noyn: ... Ja się tak na co dzień nie maluję, ani nie ubieram.
Arran: Wszystko jasne.
Noyn: Nie powiesz mu?
Arran: Nie miałbym w tym żadnego interesu.
Noyn: Dziękuję ci za wszystko, ale co teraz będzie? Ojciec już powiadomił I'lię, by przysłali nowy transportowiec. 
Arran: Nie martw się o mnie. Mam dziesięć godzin na opuszczenie hangaru, a praca dla Federacji i tak była tylko dla pieniędzy. Polecę dalej.
Noyn: Zastanawiam się jakim cudem zostałeś wynajęty przez mojego ojca. Gdyby wiedział, że miałam coś wspólnego z kimś takim jak ty... Przepraszam nie chciałam cię urazić, miałam na myśli, że w życiu by się na to nie zgodził.
Arran: W porządku. Dla mnie to też się wydaje dziwne, ale musiałem skorzystać z okazji.
Noyn: Czemu to robisz? 
Arran: Chcę żebyś mnie tylko zapamiętała. Może przyjdzie kiedyś taki czas kiedy będziemy mogli być razem. Mamy przed sobą dużo czasu.
Noyn: Chcesz tego mimo, że nie jestem okrenianką?
Arran: A ty tego chcesz mimo, że jestem niewierny?

Dzienniki Noyn
Dziennik osobisty wpis nr 7600A z dnia 03.09.2185

      Ponowne spotkanie z braciszkiem. Skłamałabym mówiąc, że nie tak to sobie wyobrażałam. Nigdy nie było szans na normalną rozmowę. Tylko walka. 
      Ale dziś wszystko się skończy.
      Staram się jak mogę nie okazywać strachu, lecz jest to cięższe niż zazwyczaj. 
***
     Rodzeństwo stało naprzeciw siebie przy prowizorycznym ołtarzyku ku czci Hety boga honoru i odwagi. 
- Jako osobie wyzwanej przysługuje ci prawo wyboru miejsca oraz broni - zwraca się kapłan do Noyn.
- Będziemy się mierzyć na ostrza Ranu. Walkę odbędziemy na planecie Zowe, zawężając obszar do wyspy Fedier.
- Wyciągnijcie ręce - powiedział kapłan, a rodzeństwo jak na rozkaz wykonało polecenie - wszyscy znamy zasady wyzwania Ne'Sa'Ki. Złamie ich karane jest śmiercią. Czy przysięgacie przed obliczem Hety, że będzie ich przestrzegać?
- Przysięgam. - powiedzieli oboje.
***
     - Zbliżamy się do egzosfery - oznajmił pilot promu. 
     Noyn czuła się nieswojo musząc zaufać nieznanemu sobie pilotowi. Lecz jeszcze bardziej niezręcznie było dla mniej siedzieć naprzeciw brata. który wciąż na nią patrzył. Dziewczyna starała się patrzeć przez okno, jak powoli oddala się od domu, do którego może już nigdy nie wrócić. Jej zamyślenie oraz panującą ciszę nagle przerwał Niral:
     - Przepraszam.
     - Słucham? - Zapytała zdziwiona.
     - Chciałem cię przeprosić za wszystko. To chyba ostatnia okazja, żeby powiedzieć co leży nam na sercu.
     - To nie twoja wina - odparła. - Za tą całą głupią sytuację, odpowiedzialny jest tylko i wyłącznie ojciec. Gdyby nie był tak dumny...
 ***

     Przemierzała gęste lasy wyspy już drugi dzień i ani razu nie spotkała swojego przeciwnika. Wyspa była co prawda spora, jednak Noyn wyczuwała, że coś było nie tak. Nigdy wcześniej nie brała udziału w takim wyzwaniu, lecz wiedziała w jaki sposób się je odbywa. Zawsze jedna z osób jest atakującym, druga uciekającym. Z powodu wieku i doświadczenia Nirala, Noyn obrała strategię ucieczki i ataków z zaskoczenia, ale jak miała zaatakować skoro po przeciwniku ani śladu? Myślała, że brat będzie ją tropił, więc zawsze poruszała się jak najciszej obserwując całe otoczenie w okół siebie. 
      Co teraz powinna zrobić? Przejąć rolę atakującego? 
      Nie możemy się przecież mijać w nieskończoność - myślała. - Niral może i jest nieobliczalny, ale nie jest tchórzem. 
       Słońce powoli zanikało za horyzontem. Tylko kilka promieni przedarło się przez liście wysokich drzew. Noyn wyczerpana całodzienną wędrówką przysiadła pod drzewem. Mimo, iż w okół nie było żywej duszy, a jedyny słyszalny dźwięk był odgłosem fauny, nie przestała czuwać. Zawsze istniała możliwość, że brat obrał właśnie taką strategię. 
       Wzięła kilka głębokich oddechów, wciąż zaciskając pięść na rękojeści ostrz Ranu. Jest to jeden z najstarszych typów broni białej na I'lli. Walczono nią jeszcze przed Wojnami Metropolii. Ranu to broń dwuręczna skonstruowana podobnie jak miecze z epoki ludzkiego średniowiecza, lecz ma dwa ostrza rozciągające się od obu końców rękojeści, a całość jeżeli jest dostosowana na wojownika powinna mierzyć pół metra mniej niż on sam. Noyn wybrała tę broń, gdyż znała największą słabość Nirala - brak wyobraźni przestrzennej. Walcząc nożem czy trejdą bardzo szybko by ją pokonał. Teraz musi się wysilić. Przeciwnik nie potrafił przewidywać uderzeń z tej broni. Skupia się tylko na jednym ostrzu nie wiedząc gdzie jest druga. Mimo, że dla Noyn było to oczywiste. Generał Ty'n powiedział jej o tej słabości i zaproponował urzycie właśnie tej broni. 
        Dziewczyna ruszyła w dalszą drogę zaledwie kilka minut później. Znów przemierzając wyspę, wydawałoby się w poszukiwaniu ducha. Zupełnie jakby przeciwnik rozpłynął się w powietrzu, kiedy nagle Noyn zauważyła odciski bosych stóp prowadzące na zachód w kierunku plaży. Nie namyślając się długo poszła za śladem. Droga wydawał jej się dziwnie utorowana. Idąc tropem brata zauważyła, że nawet nie próbował ukryć tego gdzie jest lub dokąd zmierza, pozrywane gałęzie, a co to? krew?
        Idąc za tropem doszła do plaży. Widać było z niej piękny zachód słońca. Niebo mieniło się wspaniałymi kolorami, a tafla morza odbijała ostatnie promienie gwiazdy.
        Wtedy usłyszała cichutkie kroki, instynktownie się odwróciła i już skrzyżowały się ostrza.

CIĄG DALSZY NASTĄPI ;)

5 komentarzy:

  1. Wee! Wreszcie pojedynek...
    Każdy czytelnik ma podejrzenia, kto wygra i ja obstawiam Noyn.
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. No i znowu mnie zaskakujesz :) Jestem pod wielkim podziwem. Tworzysz coś niesamowitego i pięknego :) Jestem fanką Twojej twórczości :0

    Pozdrawia Anka

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniale piszesz, dawno nie czytałam czegoś tak dobrego ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko jak Ty pięknie piszesz *.* Czytało się tak szybko :o Jestem megaa ciekawa co będzie dalej i kto wygra pojedynek ;D

    Zapraszam :D

    suzzy-suzy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę rozkminić, jak wymyślasz numery wpisów xd
    Ja miałabym problem, żeby zdecydować się na jedną liczbę :D

    OdpowiedzUsuń