24 sierpnia 2015

Ona też czuje! - Opowiadanko od czapy

     Minęło dziewięć dni, a po Sinelu słuch zaginął. Obie ciężko to znosimy, ale Netter... jest cała roztrzęsiona. Słyszę to w każdym moim kroku. Musi się o niego bać.
     Nie dziwię się. Bardzo się przywiązała. Podobnie z resztą jak ja. Podróżujemy razem już kilka adrów i nikt przed nim nie był wobec nas "taki". Stając naprzeciw niego, nie czułam się jak niewolnik. Uzależniona od jego zachcianek czy humorów. Byliśmy sobie równi. Może Sinel nie jest wzorem cnót, ale to dobra osoba. Zawsze dbał o nas.
     Bywało już tak, że musiał nas zostawić na dłuższy czas, lecz dawał w tym czasie jakieś znaki życia. Co się mogło takiego stać?

*
    Gdy usłyszałam jak śluza wejściowa się otwiera, a potem głos Sinela poczułam ulgę, jednak Netter jakby jeszcze bardziej to zdenerwowało. W euforii zignorowałam jej zachowanie i podbiegłam tam czym prędzej chcąc go przywitać i skarcić za jego nieodpowiedzialne zachowanie.
     Wyszłam na główny pokład, gdzie zamiast Sinela zobaczyłam trójkę uzbrojonych i opancerzonych ludzi. Dwóch mężczyzn oraz kobietę. Dopiero kiedy wszyscy weszli, gdzieś z tyłu z wzrokiem wbitym w podłoże zobaczyłam naszego przyjaciela. Pod stopami czułam nienaturalne i nierównomierne drżenie podsystemów Netter. Była zdenerwowana, przestraszona. Zupełnie jak ja.
     - Ładny... Spory... Nada się. Ty musisz być Pilotem? - Powiedział jeden z mężczyzn stojący na przedzie. Wysoki, tęgi szatyn z zapuszczoną brodą. To jego jako pierwszego zobaczyłam, kiedy wyszłam na powitanie Sinela. Wyglądało, że to on przewodził pozostałą dwójką obcych.
     - Nazywam się Theta! A wy nie jesteście tu mile widziani!
     W przeciwieństwie do Netter starałam się jak najlepiej ukryć swój strach. Obcy na pokładzie zawsze oznaczają kłopoty. A Sinel przyciągał je niczym magnes. Nic dobrego nie wróżył sam fakt, że pozwolił on wejść im na statek.
     "Jeśli uda ci się przestraszyć przeciwnika, to już połowa drogi do wygrania bitwy" - mawiała stara piracka zasada, której nauczyłam się będąc pilotem dla pewnej bandy. Sama załoga była w porządku, lecz zbyt często narażali Netter na niebezpieczeństwo. Zupełnie jakby nie liczyli się z jej życiem i przy okazji także moim.
     - Och kochanie, po co te nerwy. Przyszedłem tylko odebrać swoją własność.
      Bezczelność!
     - Jaką własność? - Zapytałam.
     Z jednej strony nie mogłam wiedzieć co ma na myśli, ale z drugiej nie mieliśmy nic cennego. Sinel miał właśnie złapać jakąś pracę w porcie. Wszystko co mogło mieć jakąś wartość zostało w bezpiecznych rękach prawowitego właściciela (chociaż ta transakcja nie miała wiele wspólnego z prawem). Mogłam się więc szybko domyślić o chodziło i się nie pomyliłam.
     Własność, przedmiot, rzecz, narzędzie... tak nas właśnie postrzegał wszechświat, od kiedy zrozumiano, że tylko przez połączenie organicznego i nieorganicznego bytu możliwe jest zbadanie nieskończonej przestrzeni. Dzięki temu pozbyto się ograniczeń takich jak: źródło energii, konieczność nauki skomplikowanych układów i budowy statku, czy domysłów "co mogło się zepsuć?" w czasie awarii. To wszystko zastępowałam Ja. Pilot połączony na stałe, do końca życia ze świadomą maszyną.
     Moja energia, to jej paliwo. Jej ciało, jest moim ciałem. Nie musiałam się uczyć jak wszystko działa. W chwili połączenia, ta wiedza po prostu do mnie przyszła. Gdy Netter jest chora, czuje wewnętrznie czego potrzebuje.
     Jedyne co ogranicza samego Pilota jest uzależnienie swojego życia od statku. Nie mogę zostawić Netter, nie mogę się od niej zbyt daleko oddalić. Już samo opuszczenie pokładu wydaje się męczarnią - ciężko mi oddychać, temperatura na zewnątrz wydaje się być bardzo niska nawet w upalne dni, wszystko widzę jakby przez mgłę. A gdybym chciała odejść, konsekwencją jest śmierć naszej dwójki. Ja zmarłabym z wycieńczenia, ona z braku energii. Właśnie dlatego, żeby przeżyć, potrzebujemy choćby jednego innego załoganta. Osoby, którą nazywamy Towarzyszem.
     Niestety w większości jesteśmy traktowani jak niewolnicy, którzy muszą służyć załodze. Sinel jako jedyny wydawał się być inny. Rozumiał, że między nami powinna zachodzić symbioza, tylko dzięki temu osiągniemy swoje cele.
     - Może wyjaśnisz? - Zwrócił się do Sinela przywódca obcych.
     - Jakiś czas temu musiałem pożyczyć od nich pieniądze - wybełkotał, wciąż trzymając wzrok wbity w podłogę. Nie chciał na mnie spojrzeć.
     - A odsetki rosły... - Wtrącił drugi mężczyzna trzymający się za swoim panem.
     Jak to możliwe? Sinel opowiadając mi o swoich wyprawach, zawsze mówił, że nie wyjawia nikomu naszego istnienia właśnie na wypadek podobnych sytuacji. Zdradził mnie żeby ocalić swoją skórę? Nie, to niemożliwe. Musiało stać się coś, co zmusiło go do tego! Tylko co?
     - Nie jesteśmy niczyją własnością! - Krzyknęłam pod naciskiem Netter. Obiecałam jej przecież, że już nigdy nie poddam nas w niewolę. Było to niedługo potem, jak Sinel stał się naszym Towarzyszem. Zamierzałam tej obietnicy dotrzymać.
      - Ustalmy coś. Ten statek należy do mnie i ty także przy okazji. Nasz wspólny przyjaciel musi spłacić swój dług. Gdyby okazało się, że nie ma nic cennego, byłbym zmuszony wziąć jego życie, ale w świetle tych okoliczności, biorę co moje. - Szybkim ruchem wyciągnął spory nóż-v4, którego stal mogła wejść jak w masło w większość powierzchni. V4 to najtwardszy znany minerał.
     Nawet nie zdążyłam zareagować, a chwilę później usłyszałam przeraźliwy krzyk. Krzyk  wydobywający się z mojego wnętrza, którego nikt inny nie mógł usłyszeć. Zakryłam swoje uszy mimowolnie, nawet świadoma tego, iż to nic nie pomoże. Wręcz przeciwnie - pogorszy całą sytuację.
     Potem poczułam ból w okolicach brzucha. Jakby mężczyzna wbił mi w to miejsce właśnie ten nóż. Zgięłam się w pół, a następnie padłam na podłogę ze łzami w oczach. Ból był niczym przy cierpieniu jakie odczuwałam wewnątrz. To Netter - ona krzyczała i była raniona, a przez nią ja także.
     Dowódca obcych skierował nóż-v4 na najbliższą ścianę, tuż przy głównym systemie łączności. Nie wiem czy to było szczęście czy też celowe zamierzenie. Gdyby bowiem trafił w przewód odciąłby nas od siebie - umarłybyśmy, a oni zostaliby bez zapłaty.
     - Rób co karzę, to nie będę musiał tego robić ponownie. A naprawdę nie chcę niszczyć swojego nowego nabytku. Ludzie - zwrócił się do dwójki swoich kompanów, którzy z nim przybyli - wyprowadźcie stąd naszego przyjaciela i rozgośćcie się. Ty - mówił do mnie, chociaż ledwo byłam w stanie coś usłyszeć - obierz kurs na Yan-9.
     Chwycił mnie za ramię i niemal zaniósł do kokpitu, gdzie posadził na miejscu pilota. Krzyki Netter słabły, choć wciąż cicho łkała. Nie z bólu fizycznego, lecz z rozpaczy.
     - Przepraszam - wycedziłam, gdy pojawiła się ostatnia łza.

Hej! Przepraszam za moją dłuższą nieobecność. Chciałam w tym czasie kogoś zaprosić na post gościnny, ale coś się nie udało. Z tym słabym łączem też niewiele można zrobić.
To opowiadanko napisałam już jakiś czas temu, ale chciałam zostawić na lepszą okazję, gdyż jestem z niego bardzo dumna. Uważam, że to jedno z najlepszych tekstów jakie napisałam. Jestem ciekawa jak wy je odbierzecie.
Jeszcze jedna sprawa: Chce dalej co jakiś czas wstawiać posty z serii "przyjaciele z blogosfery", ale większość osób, które lubię i znam dość długo nie na do siebie drogi prywatnego kontaktu. Najbardziej zależałoby mi na adresach mailowych. Także jest to apel do tej "większości" - jeżeli chcielibyście wystąpić u mnie gościnnie prosiłabym o wasze e-maile :)

Pozdro.
~Noyn

6 komentarzy:

  1. Super wyszło :) Przez to krótkie opowiadanko naprawdę polubiłam Netter. Sinela średnio lubię, ale jak przeczytam pozostałe posty może się do niego przekonam. Fajny pomysł z tą serią :) Heh, może i ja napisałabym jakiś sequel dla Dzienników Dastiny? Coś czuję, że mam wenę :) Będzie może kontynuacja?
    Pozdrawiam,
    Haniko
    http://przygodyashley.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy powstanie kontynuacja tej historii. Napisałam ją pod wpływem weny i naprawdę nie wiem... Dzienniki zawiesiłam na czas wakacji, powrócą we wrześniu :)
      Pozdro.

      Usuń
  2. Zaglądam na bloga i czekam na kolejny post... I wreszcie jest! Wczoraj nie miałam okazji żeby przeczytać, ale dziś szybko to nadrobiłam ^^
    Tekst bardzo mi się podoba. ,,Czułam" główną bohaterkę przy czytaniu go. Plus taki, że polubiłam ją. A zwykle nie cierpię głównych bohaterów.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak mówiłam, miałam ograniczone łącze i ciężko by mi było napisać artykuł czy recenzję, ale miałam w zanadrzu właśnie to opowiadanko. Cieszę się, że się podobało. Mam nadzieję, że dzięki temu choć trochę wynagrodziłam czekanie. Ja także bardzo mocno się wczułam w tą bohaterkę, jej historię oraz świat, którego zarys udało mi się tutaj szybko opisać.
      Pozdro.

      Usuń
  3. Dawno mnie tu nie było. Trochę bardzo dawno. Nie bij! Przez wakacje prawie w ogóle nie wchodziłam na żadne blogi, w tym też na swój. Co się ze mną dzieje. ;-; Bardzo fajnie napisane. W sumie bez problemu wczułam się w rolę bohaterki, przez co przyjemnie się czytało ^^

    Pozdrawiam,
    (skruszona długą nieobecnością) Dagmara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko. Ja też zaniedbywałam blogosferę. Dziękuję za opinię, ja także się w nią wczułam i to chyba dlatego jest to opowiadanie dla mnie wyjątkowe.
      Pozdro.

      Usuń